pychem marokańskim — z rzeźbami w kamieniu, z marmurami, witrażami, mozaiką, wonnemi pułapami z drogiego cyprysu; tu i ówdzie spotkać już można elektryczne lampki, telefony, meble w stylu Ludwika XV-go, francuskie draperje, kobierce, porcelanę i zwierciadła.
Z tej dzielnicy już niedaleko do Nowego Fezu. Do Nowego! Jest to pojęcie względne, gdyż ten „nowy“ Fez, czyli Fez el Dżedid zbudowali władcy z dynastji Merinidów w końcu XIII-go wieku.
Fez należy do tych miejsc na kuli ziemskiej, które niezależenie od epok i ludów, w niem przebywających, stanowił i zawsze stanowić będzie ośrodek życia politycznego i kulturalnego. Jest to odrębny świat, zamknięty w sobie, a barwny i różnorodny, pełen niespodzianek i błysków, jak kryształ, załamujący w sobie promienie słońca.
— Władcom marokańskim — mówi Hafid — ciążyło przebywanie w starym Fezie. Obok świątyń, grobowców, medersa, uali i ulema — wojownicy nie mogli wypoczywać po trudach bojowych, oddając się rozkoszy i zabawom. Zbudowano więc Fez el Dżedid, a w jego środku pałac sułtański Dar-el-Makhzen.
Właśnie staliśmy przed pałacem, gdy opowiadał nam o nim Hafid. Właściwie, nie przed nim, lecz przed jego murami i bramą. Nie widać stąd ani pałacu, ani pięknego ogrodu ze zwierzyńcem, gdzie lwy rozszarpały dręczonego głodem przez piętnaście dni Bu Hammara, a przed nim setki innych, których cienie podobno zjawiają się czasami władcom Marokka, żalą się na niesprawiedliwość i okrucieństwo ich przodków i grożą zemstą Allaha. Nie widać stąd starej medersa, gdzie niegdyś wykładano matematykę; gmachu bibljoteki sułtańskiej, więzień dla wrogów dynastji zbudowanych; kaplic, kiosków i pawilonów. Nic z tego nie widać z poza murów, przy których siedzą przekupnie i przekupki, sprzedające jarzyny, pieczone mięsiwo, jaja i owoce, i przechadza się patrol czarnej gwardji sułtana.
Strona:F. A. Ossendowski - Płomienna północ.djvu/219
Ta strona została skorygowana.