Strona:F. A. Ossendowski - Płomienna północ.djvu/238

Ta strona została skorygowana.

dzian dla moich ornitologicznych stwierdzeń. Ponieważ swoją czerwoną kuropatwą z okolic jeziora Szira popsułem wątrobę wspomnianemu zoologowi, więc na cześć „dżinnów“ chorób wątrobianych, życząc zdrowia memu krytykowi, zacząłem szerzyć zniszczenie śród kuropatw. Zauważyłem, że zrywają się z drzew od strony zacienionej, więc od tej właśnie strony zawsze zachodziłem, no i natłukłem tego ptactwa sporo. A przebywa ono na drzewach dlatego, że śród krzaków wina boi się siedzieć na ziemi, gdyż lisy i szakale, których tu jest mnóstwo, czyhają na nie, urządzając zasadzki. Zresztą kuropatwy uważają oliwki i figi za dość dobry dla siebie pokarm. W północnej Afryce zdobyłem około 320 kuropatw, a wszystkie były „czerwone.“
Na polowaniu tem między Fezem a Petit-Jean przekonałem się, że moja para dubeltówek angielskich Cogswell and Harrison, dwunastego kalibru, świeżo nabyta w Anglji, przedstawia prawdziwie dobrą broń, która w Afryce Centralnej — tym następnym etapie mojej podróży, będzie dla mnie niemałą pociechą.
Śniadanie zjedliśmy na dnie głębokiego, zacienionego wąwozu i wypoczęliśmy trochę. Komendant pokazał mi wznoszącą się w oddali jakąś śpiczastą górę z ustawionym na niej znakiem.
Okazało się, że jest to początek niewielkiego obwodu, gdzie znaleziono pokłady ropy naftowej. Produkcja tymczasowa nie przewyższa jednej tonny dziennie, lecz poszukiwania dalsze i roboty wiertnicze trwają. Po śniadaniu przeszliśmy kilka kilometrów ścierniskami kukurydzy i sorgo, zaroślami karłowatych palm, nie spotkawszy już więcej zwierzyny. Gleba, wyschła na kamień, była pokryta szerokiemi i długiemi szczelinami niby po trzęsieniu ziemi. Chmary szarańczy latały i skakały dokoła. Raz mignął mi w krzakach palmowych płochliwy szakal, lecz przepadł bez śladu. Widocznie, czołgając się na brzuchu, dotarł do wąwozu i w jakiejś skrytce śród kamieni zaczaił się znakomicie. Śmigały małe myszy polne, a wysoko pod prawie białym, rozpa-