Strona:F. A. Ossendowski - Płomienna północ.djvu/240

Ta strona została skorygowana.

drodze i pokryły wszystko dokoła grubą warstwą drobnego piasku. Nasz silny samochód skacze, dzwoni i zgrzyta, miota się i sapie, otoczony kłębami białego kurzu.
Miejscowość górzysta z rozległemi dolinami pomiędzy grzbietami gór, dość gęsto zaludniona i bogata. Wszędzie ciągną się pola żyta, pszenicy, kukurydzy, sorgo, plantacje wina, fig i oliwek. Na zboczach gór pasą się stada. Spotykani po drodze tubylcy uprzejmie salutują nam po wojskowemu, przykładając ręce do ogolonych głów.
Zwróciłem uwagę, że Francuzi ujęli w sztuczne łożyska i baseny wszystkie znaczniejsze źródła i doprowadzili wodę do oddalonych od źródeł miejscowości, gdzie już powstawać zaczynają tubylcze osady rolnicze, ku którym administracja miejscowa kieruje drogi.
Jadąc, spostrzegliśmy duże stadko kuropatw, przelatujące od rzeki do zarośli palmowych, pokrywających zbocza niewysokiego pagórka. Zatrzymano samochód i w międzyczasie, kiedy szofer nalewał wody i benzyny do maszyny, zabiłem dwie kuropatwy. W poszukiwaniu innych, błąkałem się śród krzaków i zwałów kamiennych i spotkałem zabawnego skoczka egipskiego (Dipus aegypticus), małego gryzonia, podobnego do zająca, lecz o krótkich przednich nogach i tak długich tylnych, że wydać się może, iż posiada tylko dwie nogi. Zmykał przede mną wielkiemi susami, podpierając się długim, cienkim ogonem, aż znikł mi z oczu. Chwilami zwierzątko to przypomina małego kangura. Gdy ruszyliśmy dalej, spotkaliśmy koło wsi berberyjskiej duże stado bydła. Nad niem unosiły się śnieżne, białe ptaki z żółtemi dziobami i nogami. Siadały na grzbietach zwierząt i wyłapywały im pasożyty, lub też chodziły obok z zakłopotanemi minami. Z ogólnego wyglądu przypominały małe czaple. Francuzi nazywają je tu „stróżami byków“. Spotkać je można zawsze przy stadach, lub pojedyńczych zwierzętach, o ile pastwisko