Zdążyłem już zauważyć te ponure twarze i złośliwe spojrzenia. Spoglądali na nas z podełba, nieufnie i nienawistnie, mrucząc coś do siebie. Czarni stali jak piękne karjatydy ze spiżu lub hebanu, wysocy, zgrabni i wiotcy. Biali byli prawie wszyscy krępi i posiadali wprost atletyczną budowę, tak potężną, że każdego z nich śmiało można było wypuścić na arenę cyrkową. Jeden szczegół uderzył mnie. Spostrzegłem, że większość Europejczyków była tatuowana. Niektórzy mieli całe sceny i obrazy, wytatuowane za pomocą barwników na grzbietach i piersiach. Jednego z aresztantów obwijał swemi zwojami granatowy wąż od pasa aż do szyi, na której złożył mu swoją czerwoną głowę z zielonemi oczyma.
Odetchnąłem lżej, gdy obóz więźniów pozostał za nami i zniknął w obłokach kurzu, i ogarnęły nas znowu góry ze wsiami Berberów na szczytach, z obszernemi polami i winnicami. Bogaty to i żyzny kraj, lecz ludność brudna i nędznie ubrana, bez względu na stan majątkowy. Widziałem tu bogatych wieśniaków w takich łachmanach, jakichby się powstydził meskin fezański. Na stepie pasły się stada owiec, a obok nich, strzegąc ich od szakali, tkwiły biblijne postacie pastuchów w białych, szerokich szatach i z długiemi pasterskiemi kijami w ręku. Niektórzy mieli na głowach olbrzymie, wysokie kapelusze słomkowe z szerokiemi rondami. Chwilami zrzucali je z głowy, a wtedy pozostawały im na grzbietach, zwisając na rzemykach. Kapelusze te przyszły tu podobno od Beduinów z Sahary.
Nad rzeką Sebu, czy nad jednym z jej dopływów, znaleźliśmy wielki centralny obóz wojenny całego północnego odcinka frontu. Były tu składy pocisków i nabojów, magazyny żywnościowe i sanitarne, warsztaty wszelkiego rodzaju, tabun zapasowych koni i niewielki oddział kawalerji. Główne zaś siły były wysunięte dalej, na północ, już ku granicy hiszpańskiego Riffu. Był to obóz Ain Aisza, odległy od Fezu o 85 kilo-
Strona:F. A. Ossendowski - Płomienna północ.djvu/242
Ta strona została skorygowana.