dów, cieszą się na widok błaznów, grajków i zaklinaczy wężów, mkną na swych rumakach, doganiając wiatr; słuchają śpiewów i przyglądają się tańcom kobiet w Mulej Abdallah; siedzą w otoczeniu rodziny, opowiadając statecznym żonom o swych sprawach i plotkach miejskich, bawią się z dziećmi i rzucają rozkochane, namiętne spojrzenia na piękne niewolnice, grające na tamburynach i cieszące się klejnotami i barwnemi tkaninami. W te godziny zachodu słońca czarownicy sporządzają w swoich schroniskach talizmany i czynią zaklęcia; jasnowidzący przepowiadają losy ludzi...
Wreszcie Fez zgasły, Fez pochłaniany przez mrok, Fez tajemniczej nocy, spływającej do pałaców arystokracji, do domów kupców, do chat i barłogów biedoty; Fez nocnych widowisk, pół rozpustnych, pół mistycznych, do nocnych orgij rytualnych podobnych; Fez — kupczących niewolnikami, czarnoksięskich znachorów, spiskowców i zamachowców; Fez sekciarzy, Mahdi, fałszywych proroków; Fez Islamu i pogaństwa, Fez podstępu i szalonej odwagi.
Takie było ostatnie wrażenie z Fezu, podkreślone przez słońce, słońce, wszechwładnie panujące, czynne w napięciu swych sił i bujnej radości, słońce — pogodzone z życiem, pełne słodyczy, łaskawości i rozmarzenia w przeczuciu bliskiej rozkoszy; wreszcie słońce, ukrywające się na krótkie godziny nocne w swym pałacu czarownym tam, na zachodzie, gdzie oczekują nań ciepłe, łagodne objęcia miłośnie szemrzącego morza.
Gdzieś gra flet, niesie się warkot bębenka i dolatuje wysoki, jęczący falcet spóźnionego muezzina.
— La Illah Illa Allah...
— Allah Akbaa-a-a-a-ar!...
Kwili nocny ptak, pokrzykują zasypiające drozdy i dzikie gołębie, cykady zaczynają swoją nieprzerwaną pieśń...
Strona:F. A. Ossendowski - Płomienna północ.djvu/258
Ta strona została skorygowana.