pozostałe na fundamentach. Kilka z tych figur podróżnik oglądać może w miejscowem muzeum.
Z napisów, nie zniszczonych przez czas i ludzi, archeolodzy dowiedzieli się, że Wolubilis posiadał stary i szanowany powszechnie ród Gens Coecilia, że działał tu niegdyś zaszczytnie kartagińczyk z pochodzenia, lecz wysoki dygnitarz rzymski — decemwir Marek Walerjusz Severus, prezydent Senatu miasta. Wystawiono mu posąg na forum, gdyż potrafił uzyskać dla Wolubilisu od cesarza Klaudjusza przywileje miasta rzymskiego, a także przyznanie legalności związków małżeńskich obywateli rzymskich z cudzoziemkami, chociażby one były — kobietami barbarzyńskiemi. Widocznie piękne były te kobiety z okolicznych szczepów berberyjskich, gdy sprawy miłosne wojowników rzymskich z Maurytanji doszły aż do boskiego cesarza potężnego Rzymu, — a były jedną z przyczyn upadku imperjum.
Historja Wolubilisu odkrywa bardzo interesującą stronicę, bo wiąże ona w znacznym stopniu obyczaje tej placówki rzymskiej z dawnemi kultami Afryki. Małżonka Severusa, imieniem Fabia Bira, pochodziła z pobliskiego szczepu berberyjskiego, a była pierwszą kapłanką miasta[1]. Inna znowu, niewolnica z Galji, urodzona w Windobonie (Wiedeń), była żoną Maternus’a, dowódcy oddziału, złożonego z Iberyjczyków, czyli Hiszpanów z Galicji[2] i Asturji.
Te kapłanki-flaminae były wyroczniami, czasem nawet rozstrzygały najważniejsze sprawy sądowe. Arabowie i Berberowie zawsze mieli wiele takich wyroczni, nazywali je „kahina“. Kobiety te miały nieograniczony wpływ na życie swego szczepu, a władzę swoją nieraz rozciągały na kilka plemion. Gdy po śmierci Mohammeta, zjawił się fałszywy prorok, Mosailama, niejaka Sidżah[3], słynna kahina, zgromadziła kilka szczepów