Strona:F. A. Ossendowski - Płomienna północ.djvu/267

Ta strona została skorygowana.

przestały żyć i nie szepcą już do podróżnika. Mówią do niego natomiast głazy, kolumny i płyty odwiecznych gmachów.
O czem mówią?
Dochodzą skądś zdaleka, jak echa przebrzmiałych dziejów, dźwięki surm bojowych, mieszanych, wielojęzycznych, wielobarwnych kohort rzymskich, triumfalnie powracających na Forum po zwycięstwie nad Edemonem, wodzem maurytańskim, który walczył przeciwko Rzymowi.
Niby odgłosy dalekiej burzy grzmią wiwaty żołnierstwa i ludności na cześć Septima Sewera, przybyłego do Wolubilisu; słychać słowa prefekta miasta, szanowanego członka rodziny Coecilia, witającego dostojnika miodopłynną mową.
Czy to wiatr szumi w suchej trawie i kłujących krzakach, czy też w głębi wyschłej ziemi rozlega się gwar tysiącznego tłumu, oczekującego przybycia decemwira, który ma oznajmić ludności, czy boski Klaudjusz uwzględnił prośbę obywateli, aby ich kochanki bronzowe, czarne i białe, o lekkim odcieniu niedojrzałego owocu oliwnego, były uznane za prawe żony i obywatelki rzymskie?...
Czy się toczą z cichym łoskotem drobne kamienie po stopniach schodów Bazyliki, czy to padają słowa wielkiej wróżbiarki i wyroczni-kapłanki „Kahina“, rzucającej wyraz po wyrazie złowieszcze przepowiednie?

— Dziś sława, potęga, wesołość, triumf... Lecz kroczy już czas bezwzględny, co kres wszystkiemu położy!... Zgasną nazawsze połyski hełmów, pancerzy i tarcz... nie zadzwoni miecz, ani podkowa konia na płytach szerokich decumana[1]... Upadną sklepienia łuków Karakalli i Bazyliki, runą kolumny i mury... Gady i chwasty owładną grodem. Wolubilis umierać będzie wieki i wieki... aż przyjdzie nieznany rolnik-mocarz i pługiem wielkim, czarownym zaorze to miejsce

  1. Główne ulice.