Strona:F. A. Ossendowski - Płomienna północ.djvu/269

Ta strona została skorygowana.

kierownictwem p. Louis Chatelain, francuskiego oficera, rannego na froncie niemieckim, jeńcy niemieccy wykonali najważniejszą i najtrudniejszą część robót, wymagających inteligencji i sumienności. Pracowali tu Hiszpanie, pracują Berberowie z dawnej „Mauritania Tingitana“. Wszyscy ci ludzie zeszli się na ziemi, zlanej potem i krwią ich odległych przodków, pracowali dla nowej zdobyczy nauki europejskiej, zapominając o niedawnej zażartej walce i nienawiści. Czyż to nie jest dowodem, że poszarpana ideowo Europa może jednak znaleźć wspólne drogi i zrozumiałe hasła?
— Co się stało z Wolubilisem? Dlaczego miasto upadło? — zapytałem Araba, nie zdając sobie sprawy, poco to czynię. Być może, jego piękny profil o orlim nosie i pełne godności ruchy zmusiły mnie pytać go o losy miasta, gdzie nieznany obywatel Rzymu w porywie miłości do kobiety berberyjskiej, lub podczas orgji, oddając się rozkoszy i rozpuście uszlachetnił krew barbarzyńców-koczowników, spędziwszy w zmroku alkowy, przesiąkniętej wonnym dymem ambry i olejku różanego, ostatnie godziny szalonej nocy z niewolnicą berberyjską, daleką prababką mego przewodnika?
— Gdy budowano Meknes, Zerhun, Rabat, sułtani marokańscy wywozili stąd kolumny, gzymsy, fontanny i materjały budowlane — odpowiedział. — Stary to i dobry budulec!
Nie była to odpowiedź na moje pytanie; Arab objaśnił mi tylko ostateczne zburzenie miasta. Natomiast historja opowiada, że po upadku potęgi Rzymu, który nie miał dość siły scementować olbrzymie imperjum, przyszli tu Wandale — burzyciele i niszczyciele, za nimi zaś Bizancjum, które do Marokka nie docierało, pozostawiając spuściznę Rzymu na łasce losu: dotarł do Atlantyku azjatycko-arabski Islam i zburzył na swej drodze to, co jeszcze pozostało po niewiernych i bałwochwalcach, rozbił zakazane przez Koran posągi ludzi i zwierząt, pozostawiając tylko szczątki i odłamki; dynastje berberyjskie dokonały reszty, używa-