jąc materjału budowlanego grodów rzymskich na ozdobienie swoich pałaców i świątyń.
Wszystkim tym czynnikom dopomagały wieki, płynące nad łukiem Karakalli i nad płytami Forum...
— Gady i chwasty opanowały gród, i Wolubilis umiera przez wieki i wieki...
Spełniły się słowa kapłanki-kahina, niezależnie od tego, czy modły zanosiła przed posągiem boskiej Wenus, czy składała ofiary w przybytkach Mitry, Astarty lub Izydy, widząc wieszczemi oczami klęskę upadku Rzymu i jego wielkiego, śmiałego dzieła w Ifrikija[1], w tym kraju nieznanych, zapomnianych bogów i ich sług — „dżinnów“.
Piękną drogą, wijącą się przez gaje oliwne, pomknął nasz samochód dalej, aż zaczął się wspinać stromą drogą, brukowaną dużemi kamieniami, na dość wysoką górę, ze szczytem, uwieńczonym minaretem, połyskującym zielonemi dachówkami.
Zaledwie trzy kilometry oddzielają miasto, gdzie czczono wszechpotężnego Jowisza, gdzie płynęło życie, huczne, pełne rozkoszy i radości ziemskiej, od tej góry o dwóch szczytach. Na nich i na przełęczy pomiędzy niemi ściśnięte podwójnemi pasami murów stoi El-Zerhun, święte miasto maurytańskie, niesłusznie nazywane Mulej Idriss.
Jest to pierwszy etap dla pielgrzymów, dążących do Mekki. Siedem razy prawowierny „hadż“ powinien zwiedzić to miasto, nim się uda w daleką pielgrzymkę do Mekki.
El-Zerhun otaczają grube mury, z potężnemi w nich bramami, lecz jeszcze inny pas murów — zarośla kłujących i gęstych do nieprzebycia fig berberyjskich — „karmuss en-nsara“, broni świętego miejsca.
Tu przy dużym, wspaniałym meczecie mieści się grobowiec największego świętego w Marokku. Jest nim potomek córki proroka Mahometa, założyciel arab-
- ↑ Arabska nazwa Afryki.