Strona:F. A. Ossendowski - Płomienna północ.djvu/272

Ta strona została skorygowana.

„Idę stamtąd, gdzie wielki prorok ustalił wiarę w jedynego Boga i władzę nad wiernymi ujął w potężne dłonie. Niech będzie wysławiane imię proroka Mohameta na całej ziemi! Jam kość z jego kości i moja krew z krwi jego żył. Do mnie należy władza i panowanie, lecz zbrodniczy, fałszywy khalif Harun er Raszid wydarł mi je i na życie moje nastawał. Dwa razy ludzie zebrali urodzaj ze swych pól, nim doszedłem do waszych gór.“
„Kogo tu szukasz?“ — zapytali mieszkańcy w jednej z wiosek.
„Miałem widzenie w Hedżazie, że w miejscu, gdzie dwie osady i ruiny starego grodu tworzą trójkąt i prowadzą wojnę, — spotkam człowieka imieniem Auaraba, który mi dopomoże i przez to sam stanie się wielkim i sławnym.“
„Nie masz tu takiego człowieka — odparli Berberowie — jest taki szczep, szczep psów zdradliwych, zbiegowisko tchórzliwych, a złośliwych szakali.“
„Każdy szczep ma głowę i serce, a tem jest wódz“! — zauważył podróżny.
„Gamderui nazywa się herszt tych zbrodniarzy!“ — rzekli mieszkańcy.
„Dziękuję! — zawołał nieznajomy. — Niech Allah będzie dla was miłościwy, zwiększy urodzaj waszych winnic, płodność kobiet i owiec!“
— Odważny i dobrotliwy Gamderui wyjeżdżał właśnie na łowy i już zamierzał włożyć nogę w strzemię, gdy zbliżył się do niego nieznany żebrak, idący od strony wiosek Kliber i Tasga.
„Jesteś szpiegiem?“ — zapytał go wódz.
„Jestem tym, kogoś ujrzał wczoraj, gdyś się pochylił nad studnią, — odparł przybysz. — Imię moje — Mulej Idriss Abd Allah Ben el Hassan Ben Ali, w moich żyłach płynie krew Proroka i władców. Przyszedłem do ciebie, Gamderui, bo masz uczynić, co ci każe Pan!“
— Tak się stało. Gamderui i plemię Auaraba przyjęli wygnanego Khalifa, a on zaczął nauczać Koranu