Strona:F. A. Ossendowski - Płomienna północ.djvu/273

Ta strona została skorygowana.

pogan, chrześcijan i Żydów, pogodził walczące szczepy, zjednoczył je i utworzył imperjum Mahrebu, zasiadłszy, jako wielki emir, na jego tronie. Wdzięczny sułtan pojął sobie za żonę Berberkę, a ona zrodziła mu syna — świętego, wielkiego Idrissa, co zbudował Fez el-Bali. Tu w Ulili, w dawnym Wolubilisie, ręka mściwego Harun er Raszida dosięgła sułtana, którego struł przybyły kowal-czarownik i znachor.
— Niech cudzoziemcy spojrzą na ten gród, gdzie ludność złożyła prochy władcy! Tu nie wolno mieszkać niewiernym dłużej niż od wschodu do zachodu słońca. Idryssydzi byli mądrymi władcami. Nauczyli wierzyć w Jedynego Boga, Twórcę wszechrzeczy i innych bogów i duchów. Wszyscy oni tu pozostali: dawni bogowie, święci szczepów okolicznych, „dżinny“ — wszystkim dość miejsca w murach El-Zerhun’a!
— W godziny modłów do Allaha, pierzchają one do swych siedzib, a gdy przebrzmią ostatnie słowa imamów i muezzinów — znowu wychodzą.
— Najsławniejsi magowie, czarownicy, wróżbiarze, jasnowidzący odwiedzali nasz gród i siłę tu czerpali, sporządzali najskuteczniejsze talizmany, czynili najlepsze wróżby! Tu u nas, starzy ludzie przechowują „rahma“ — przepisy magiczne dla leczenia chorych, tu tworzą swe dzieła najsłynniejsi poeci-czair...
Długo jeszcze opowiadał nam Berber, oprowadzając nas po mieście, gdzie zwiedzaliśmy uliczkę po uliczce, fontannę z cudowną magiczną wodą i źródło lecznicze, szkołę koraniczną, gdzie w murach dostrzegliśmy resztki kolumn rzymskich z Wolubilisu, rynek i ciemne, tajemnicze przejścia pod domami.
Malowniczy El-Zerhun, gdzie obok surowego Islamu przetrwały wieki prastare wierzenia i przesądy, wspina się ku niebu, ku słońcu; obok przebiega szosa francuska, ryczą samochody, tłumy turystów z różnych krajów odwiedzają miasto; tysiące wiernych „mumenów“ modły tu do Allaha i Proroka zanoszą, lecz z pośród grubych murów nic nie zdołało wyprzeć