Stosując się do rad naszych nowych przyjaciół, zwiedzaliśmy samo miasto, nie zapuszczając się w dzielnicę pałacową, stanowiącą właściwie legendę Meknesu, legendę, stworzoną rękoma Mulej Izmaila.
Trzeba być wielkim znawcą Marokka, aby znaleźć tu coś zupełnie odrębnego od Fezu. Meczety, kubby, zgrabne, połyskujące zieloną i żółtą emalją minarety; medersy, z których jedna stanowi zmniejszoną kopję Bou-Anania fezańskiej; wąskie, poplątane w sieć „suk“; rynek — kissaria, fonduki, mury, bramy: Bab Mansur el Aleuż, co znaczy „brama Mansura, chrześcijańskiego renegata“, brama z bastjonami i marmurowemi kolumnami; Bab Dżama En Nuar i inne; zatłoczona i hałaśliwa żydowska dzielnica Mellah; stragany, sklepy, stosy towarów, przekupnie uliczni, meskini; wędrowni prorocy, śpiewacy, muzykanci, akrobaci, góry różnobarwnych owoców i jarzyn, — wszystko to już widzieliśmy w Udżda i Fezie.
Chcemy widzieć śród tych znajomych naogół gmachów, przedmiotów i ludzi coś nowego, mówiącego głosem wyłącznie „Meknesu śród oliwnych drzew“.
Pan S. pokazuje nam jednak na poczekaniu typowo mekneską osobliwość, mówiąc:
— Meknes leży na skrzyżowaniu dwóch dróg: od Fezu do morskiego brzegu i od grzbietu Riff do serca Średniego Atlasu. Jest to droga strategiczna, handlowa i szlak wędrówek szczepów, szukających lepszego bytu. Proszę spojrzeć na ten tłum! Tego w żadnem innem mieście w dowolnej chwili zaobserwować nie można, chyba tylko w dni pielgrzymek lub święta Bejramu. Jest to zbiorowisko wszelkich, jeżeli nie wszystkich plemion, osiadłych na równinie Beni Mtir, oraz przebywających w górach. Wnet pokażę państwu ludzi ze szczepu Geruan, Zajan, Imżat, Beni Mgilt, a nawet przybywających tu z okolic Udżdy — tubylców Ghuata, tych czarowników i żebraków...
Strona:F. A. Ossendowski - Płomienna północ.djvu/283
Ta strona została skorygowana.