Strona:F. A. Ossendowski - Płomienna północ.djvu/290

Ta strona została skorygowana.

sułtana, gdy gniew palił mu serce i krew z oczu wyciskał!“
Taki to człowiek pozostawił po sobie olbrzymią dzielnicę, otoczoną i poprzecinaną kilkudziesięciu pasami potężnych murów... Gdy gubiłem się w ich labiryncie, śród obszernych placów, natłoczonych bezładnie gmachów, nieskończonych, na kilometry ciągnących się długich, wąskich galeryj, gdzie skąpy i oszczędny Izmail przechowywał daninę, składaną mu przez podbite szczepy w naturze — zbożem, daktylami, figami i owocami, lub gdzie trzymał swoje dwa tysiące rumaków, mułów i osłów, śród zapadających się pałaców, niezmierzonych ogrodów i parków, — wstawali przede mną inni ludzie, z innych części ziemi.
Ujrzałem Alhambrę, grożącą całej Granadzie; zbiorowisko murów, pałaców, baszt obronnych, blank, rowów, obszernych patio, pawilonów, lochów, ogrodów... Umierające już od wieków dzieło rąk czarnych władców...
Jak nieskończenie długi wąż, ciągnie się na tysiące kilometrów wielki chiński mur. Potężny, otoczony urokiem, lękiem i krwawemi legendami, pada już, miejscami znikł zupełnie wraz z strażniczemi wieżami i domami wojowników.
Ruiny Rzymu, Karakorum, ruiny świątyń indyjskich, piramidy egipskich władców, monolit Karnaku — wszystko to płynęło przed mojemi oczami, drgało na północy i wschodzie, jak potworna fata morgana.
Czego chcieli ci ludzie, pozostawiający po sobie tak olbrzymie wysiłki wyobraźni, myśli i pracy?
— Exegi monumentum?[1]...
Duma, pycha, żądza wiecznej o sobie pamięci?

Nic to mi nie objaśniało w Meknesie, śród ruin gmachów Izmaila. Wiem, że ten sułtan do starości wskakiwał lekko na siodło, jednym zamachem ścinał głowy wrogom i niewolnikom, miał pięciuset synów, jadał samotny, siedząc na skórze, pijał tylko wodę,

  1. „Wystawiłem sobie pomnik“ (Horacy).