Strona:F. A. Ossendowski - Płomienna północ.djvu/291

Ta strona została skorygowana.

wiódł surowe życie, lepiej od najbardziej uczonych „ulema“ nauczał lud swój prawdy Allaha i praw Proroka, chodził boso i bez turbanu, rujnował Berberów i Żydów, którzy oprócz podatków dostarczali całodziennego utrzymania dla całego dworu, dawali robotników i pieniądze na budowę, której Mulej Izmail nigdy nie przerywał.
Nie widzę w nim dumy uwiecznienia swego istnienia, nie widzę, bo zbudowane przed laty burzył i nowe wznosił gmachy i mury.
Może chciał zaimponować dzikim, niespokojnym Berberom swoją potęgą i ująć ich w karby? Osiągnął cel, gdyż złączył pod swoją krwawą dłonią wszystkie szczepy od Atlasu i Atlantyku do Tlemsenu i Biskry, ustalił spokój, bezpieczeństwo i prawo w całym Mahrebie.
Tylko że on sam i jego czarni pretorjanie zakłócali spokój i bezpieczeństwo, gwałcili prawo ciągłemi poborami i prześladowaniem podejrzanych o zdradę lub niezadowolenie rodów i szczepów.
Mulej Izmail z dumą mówił, że „Żyd i dziecko mogą bezpiecznie podróżować po jego kraju od Udżdy do morza, gdyż nikt nie waży się zapytać, dokąd i skąd dążą“, lecz biada podróżnikowi, jeżeliby go spotkał gdzieś w drodze oddział wszechpotężnej i bezkarnej czarnej gwardji sułtańskiej!
I jeszcze jedno zdanie Izmaila wydaje mi się znamiennem.
„Moje państwo jest workiem, napełnionym szczurami. Gdy przestanę workiem, chociaż na chwilę, poruszać, szczury przegryzą go i wyrwą się nazewnątrz“. Dlatego Izmail otoczył się szczepami arabskiemi, armją z negrów złożoną i trzymał swe państwo w ustawicznym ruchu zapomocą wojen, przesiedlania szczepów z jednego miejsca na drugie, ekspedycyj karnych, burzenia gmachów, murów i ogrodów i wznoszenia nowych poto, aby znowu je burzyć i znowu budować...