bronzowe kobiety i patrzyły jarzącemi się oczyma na szczęście białej dziewczyny — pani swego serca i swej duszy...
Wyszliśmy przez bramę na cmentarz El-Alu i stanęliśmy prawie nad samym brzegiem oceanu. Na lewo stała latarnia morska, dalej ciągnął się port z dwoma statkami, niemiłosiernie rzucanemi przez fale; czarny holowiec ciągnął dwie krypy z towarami, zdążając do okrętów; jeszcze bardziej na lewo bielały wille francuskie w nowej dzielnicy — „quartier“ de l’Ocean“, połyskiwały dachy koszar, wznosiły się wierzchołki drzew. Obejrzeliśmy się. Kasba Udaja, milcząca, potężna, górowała ponad wszystkiem.
Jej mury i ruiny nie przypominają siedziby krwawego Mulej Izmaila. Tam, w Meknesie, wyczuwać się daje niepokój, jakiś nie dający ukojenia i zadowolenia wysiłek, jakaś ciągle przerywana i zmieniana myśl sułtana Alauita. Tu — spokój, pewność, myśl, ujęta w nieruchomość kamienia. Kasba Udaja — to potężne gniazdo, gdzie tliła się myśl, zdolna stać się groźną dla całego świata, mówi o tem, o czem rozpowiadają głazy i baszty ruin zamków Wikingów, tych duchów mórz i aniołów zniszczenia i przelewu krwi.
Lecz szukajmy śladów władców-budowniczych tej potęgi i myśli, co żyły tu, na tych skałach nad Atlantykiem, co pozostawiły po sobie te wieczyste ruiny, a same przeszły na zawsze do legend i tajemniczych podań szczepów berberyjskich!
Przecięliśmy część miasta i zatrzymaliśmy się u stóp wieży, nie posiadającej żadnego zakończenia; jak gdyby szczyt jej runął, lub nigdy nie był zbudowany. Dokoła — ruiny meczetu i cały las okrągłych kolumn, albo zburzonych, albo nie wykończonych. Wszędzie stare drzewa, gęste i wysokie; śród kolumn — wybujała trawa i zarośla krzaków.
Jesteśmy przed słynną wieżą Hassana, jedną z najpotężniejszych budowli Marokka.
Znowu z mroku wieków wyłania się postać jednego
Strona:F. A. Ossendowski - Płomienna północ.djvu/324
Ta strona została skorygowana.