Strona:F. A. Ossendowski - Płomienna północ.djvu/327

Ta strona została skorygowana.

dowych. Merinidzi, nieraz ścigani przez Almohadów, odpłacali tem samem i wypleniali wszelkie ślady swych wrogów.
Może w tragedji wieży Hassana i meczetu Mansura w Rabacie działała niewidzialna ręka Berberów-Zenetów, z których wyłonili się Merinidzi?
Żeby nie pozostawić po Almohadach nawet uroku ich panowania, nowi władcy postanowili założyć tu swój panteon. Tu powstały piękne sarkofagi-mauzolea Merinidów: Abu Jussef Jakuba i Abul Hassan Ali; żebracy wskazują tu kamienie, pozostałe po meczecie, gdzie pierwszy z tych sułtanów złożył prochy swej żony — Omm el Ziz; inna znowu królowa, żona sułtana Hassan-Ali, pochowana została wraz z mężem. Była to chrześcijanka, Hiszpanka; uznała ona naukę Proroka, a, jak głosi jej imię „Czems ed Duha“, była „porannem słonkiem“ dla „czarnego sułtana“ i nie rozstała się z nim po śmierci. Lud pamięta tę umiłowaną przez sułtana kobietę-cudzoziemkę, bo była miłosierna, bo „dotknięciem ręki leczyła rany, dźwiękiem głosu — troski.“ Dano jej imię Lalla Czella — święta pani Czelli.
Czella!...
Cały ten cudowny zakątek nosi nazwę „Czella“. Tu niegdyś powstały pierwsze siedziby ludzkie. Mieli tu swe składy Fenicjanie, tu przebywali Rzymianie, tu osiedlali się Berghuata i piraci z „republiki dwóch brzegów“. Na wspaniałych mauzoleach Merinidów przetrwały wieki, rzeźbione stalaktyty sklepień, rzeźby, marmury i napisy; dalej ponad wierzchołki drzew podnosi się minaret, połyskujący na słońcu emalją; toną w roślinności, wybujałej i triumfującej, ruiny meczetu, gdzie, jak twierdzi legenda, zjawił się sam wielki Prorok i modły do Allaha zanosił; trochę na uboczu wytryska z ziemi źródło, tu na tej starej, świętej ziemi posiadające moc cudowną uzdrowienia i pocieszenia, bo z niego czerpała wodę dla ukochanego małżonka Lalla Czella, „słonko poranne“.
Merinidzi otoczyli swój panteon murami i prze-