i nawet na pustynię. Tu rozmach myśli i woli jest mniej skrępowany przepisami wiary i tradycji i żadne mury wstrzymać go nie mogą. Odczuwa się to i w stosunku ludności do cudzoziemców. W Fezie — nieufność, pogarda i nienawiść, w Marrakeszu — poufałość, gościnność i wyrozumiałość, co zdaje się mówi:
— Każdy człowiek musi żyć! A gdzież życie wyda się szczęśliwszem i lżejszem, jak nie w Marrakeszu, w wesołym wirze Dżama el Fna i w cieniu lasu, gdzie kołysze szerokie liście palm orzeźwiający wietrzyk z gór? A więc, niech żyją, niech cieszą się razem z nami, chwaląc imię Allaha — Jedynego Boga i czcząc wielkich sułtanów, co założyli to miasto i uczynili z niego raj na ziemi!
Doprawdy, myślę, że się nie mylę, powtarzając te słowa, wypowiadane, zda się, przez ludzi i przez naturę samą, dość spojrzeć na oficerów i urzędników francuskich, na kupców i turystów. Szczęście i radość tryska im z oczu!
Błogosławiony to kraj wesołości i zdrowia. Jakaś beztroska, radość istnienia zawisła tu w atmosferze... Znam jedno tylko takie miejsce także w Marokku. Jest nim oaza Figuig. Lecz o niej później, na końcu tego opisu, gdyż był to ostatni punkt geograficzny w Marokku i ostatni etap naszej podróży przez ten kraj!
— Odwiedźmy jeszcze jeden paradyż! — zaproponował z uśmiechem pogodnym p. Delarue. — Zawiozę państwa do Menara...
Przecinamy las palmowy z namiotami koczowników, przybyłych tu z Sahary, a trudniących się kowalstwem i potrochu znachorstwem i czarami.
Nie bardzo ich lubią, tych mężczyzn w granatowych burnusach i kobiet niezawoalowanych, mocno tatuowanych i ukazujących bronzowe ramiona i piersi. Czasami śród młodych nomadek spotykają się kobiety cudownej piękności. Obwieszone ciężkiemi, barbarzyńskiemi klejnotami, pobrzękującemi na szyjach, rękach i nogach, siedzą w swoich granatowych koszulach,
Strona:F. A. Ossendowski - Płomienna północ.djvu/362
Ta strona została skorygowana.