Strona:F. A. Ossendowski - Płomienna północ.djvu/363

Ta strona została skorygowana.

leniwe i tęskne. Podnoszą zgrabne, cienkie ramiona, które, niby węże, wyciągają się i opadają, osłabione, a jednak pełne siły i żaru.
Wtedy odchylają się nędzne szaty i płoną jak gorące, szkarłatne róże młode piersi, roznamiętnione od skwarnych pieszczot słońca i sirokka, twarde, niby w bronzie jeszcze nie ostygłym rzeźbione. Mrużą oczy, podłużne jak migdały, czarniejsze od czarnego onyksu, gorętsze od węgli rozżarzonych, rozchylają usta, a wtedy wydać się może, że to pęka dojrzały owoc granatu, z połyskującemi w nim perłami zębów, małych i ostrych, jak u młodej wilczycy.
Nomadzi z Sahary i ich kobiety przybywają tu, do tego miasta radości i rozrywek, po zarobek. Mężczyźni są kowalami: kują konie, puszczają krew, czynią zaklęcia, sporządzają leki, związane z prastarą magją żelaza, tą magją, która zrodziła się w chwili, gdy człowiek jaskiniowy po raz pierwszy ujrzał w ognisku swojem strugę metalu, wyciekającego z kamienia, a gdy głos nieznany szepnął mu:
— To — twoje! Bierz, bądź potężny i panuj nad wszystkiem!
Tajemniczy Hefajstos, Pluton, Belzebub — bogowie i duchy kowali, ognia i żelaza; podkowa — talizman szczęścia; żelazne korony królów, żelazne krzyże — wszystko to zrodziło się z magji żelaza, a we wszystkiem tem brał udział kowal.
Kowala poważano, lecz kowala się też obawiano, jako człowieka, mającego stosunki z nieznaną, złowrogą siłą, z istotami niewidzialnemi i niebezpiecznemi. Z lęku, z biegiem czasu, zrodziła się pogarda, a sięgała tak daleko, że kowale śród wszystkich narodów zmuszeni byli utworzyć odrębną, odosobnioną kastę. Łączyli się związkami małżeńskiemi tylko wewnątrz kasty, przekazując swą sztukę z pokolenia w pokolenie. Kowale stali się lekarzami, szczególnie zaś specjalistami od puszczania krwi i wypalania ran, zadanych przez węże.