Strona:F. A. Ossendowski - Płomienna północ.djvu/367

Ta strona została skorygowana.

córki króla, pięknej wdowy; oczy jej szczęściem napełniały każde serce, a źrenice — zachwytem... Mulej Izmail, gdy się przyjrzał piękności księżny i ocenił ją, wskoczył na koń, i przez cały dzień i całą noc widziały go tylko krzaki i drzewa okolic Meknesu. A gdy powrócił, zawołał Wezyra i rzekł:
— Do ciebie, tylko do ciebie będzie słowo moje. Nikt z żyjących wiedzieć o tem nie powinien! Słyszałeś?
— Rozkazałeś, a serce moje i moja myśl pochłoną słowa twoje, Panie mój, i nikt ich stamtąd nie wyrwie! — odparł Wezyr, chyląc się kornie przed władcą.
— Pojedziesz do stolicy Francuzów i będziesz prosił o rękę księżny, co jest jak gwiazda poranna, wysłanniczka Allaha! Rozumiesz?
— Rzekłeś, Panie mój... — wyszeptał Wezyr.
Powrócił nieprędko i zamknąwszy się z Sułtanem w najtajniejszej komnacie, oznajmił:
— Na zaszczytną dla Francji prośbę Twoją, Panie mój, dano mi odpowiedź niejasną, wymijającą...
— A co księżna rzekła, gdy się dowiedziała? — rzucił pytanie Izmail.
— Podniosła na mnie swoje piękne oczy, jak dwie gwiazdy, i długo w milczeniu patrzyła... Później...
— Co później? — dopytywał się Sułtan.
— Później odwiedziła mnie jakaś młoda dama, roześmiana i zalotna, i szepnęła, że piękna księżna Conti zgodzi się być twoją małżonką, gdy zbudujesz dla niej tu, w Mahrebie, taki pałacyk, jakie stoją i cieszą wzrok ludzi w Wersalu... Kazałem zrobić plan tego pałacyku i przywiozłem...
— Mądry jesteś, wierny i oddany! — zawołał Mulej Izmail. — Pokaż!
„W kilka dni później tysiące niewolników kopało już jezioro, a setki innych wznosiło piękny pawilon i otaczały go gajem drzew, przywożonych z Atlasu, z okolic Meknesu i Fezu, z lasów Mamora i Cziadmy.