nej, lub żółtej piersi, umie i może kochać i nienawidzić, wierzyć i umierać w torturach zwątpienia i beznadziejności.
Powróciliśmy smutni do domu...
Nazajutrz rano wyjechaliśmy z Safi. Przemknęliśmy 156 kilometrów po zaludnionej, uprawnej i malowniczej miejscowości i znowu ujrzeliśmy przed sobą, na ciemno-szafirowem tle Oceanu srebrzyste, olsniewająco-białe miasto. Był to Mazagan. Miasto wyraźnie europeizowane, z gmachami i kościołami francuskiemi, z latarnią morską, z urządzeniami portowemi, z obszerną, bardzo ładną plażą, przyozdobioną lekkim, malowniczym pawilonem kąpielowym. Wszystko dookoła było białe, przysypane, niby złotym pudrem, blaskami słonecznemi i drobnym żółtym piaskiem morskim. Tylko w jednem miejscu czerniły się jakieś ponure mury. Tam właśnie biło serce Mazaganu, tam się tworzyła jego historja i tam leżała przyczyna europeizacji tego miasta.
Zwiedzamy te potężne mury obronne, krużganki i blanki ze staremi kolubrynami, lochy, gdzie niegdyś przechowywano proch i broń palną, ściany starego fortu, gdzie się przed wiekami ukrywały od miotów wściekłych fal zbrojne brygantyny i fregaty, powiewające na masztach banderę portugalską; resztki baszty strażniczej, skąd w dawne czasy dzwonem dawano sygnał o zbliżającym się nieprzyjacielu...
Bo też ciągła, uporczywa i długa wrzała tu walka.
Od początków XVI-go do końca XVIII-go wieku siedzieli tu, za temi murami, najeżonemi armatami i lufami falkonetów, waleczni Portugalczycy.
Robili stąd wyprawy na północ do ujścia rzeki Um Er Rebia, gdzie zawładnęli miasteczkiem Azmur, i małą osadę Tit. Był to krok naprzód i krok wstecz, bo nie bardzo długo mogli się tam utrzymać, nie mając przed sobą swoich mocarnych murów i niszczących armat. Waleczni Berberowie — Dukkala i Rehamna, ulegli rozkazom Sułtanów, walczyli bez
Strona:F. A. Ossendowski - Płomienna północ.djvu/435
Ta strona została skorygowana.