Strona:F. A. Ossendowski - Płomienna północ.djvu/474

Ta strona została skorygowana.

krzaczek, wyglądający z ziemi, kłuje tu i kaleczy rękę człowieka, jak gdyby chciał go odstraszyć i odpędzić stąd, aby nie zakłócał ostatnich chwil powolnego umierania tych gór i tej wyczerpanej ziemi.
Wjechaliśmy na niewysoką skalistą przełęcz Teniet Zerga, tworzącą niby olbrzymią bramę; ujrzeliśmy stąd tylko niebo blado-niebieskie, przymglone oparami na horyzoncie i rozpalone.
— Niebo jest bardzo dziwne dzisiaj! — woła ze swego samochodu pułkownik Pariel. — Założyłbym się, że będziemy mieli deszcz. A tymczasem to jeszcze nie sezon, i o tej porze nigdy nie widziałem ani kropli deszczu! Winszuję, — Figuig przed nami!
Tymczasem dojechaliśmy do miejsca, gdzie droga skręcała w bok, a przełęcz dość stromo obrywała się nad dużą, nisko położoną kotliną, otoczoną zewsząd górami, z przerwą w jednem miejscu na południu. Ujrzeliśmy dalej bezgraniczną równinę Zusfana, która zbiega coraz niżej i dalej, łącząc się z piaszczystemi wzgórzami Sahary.
Na dnie kotliny szemrze ciemno-zielone morze wysokich, wspaniałych palm. Coś około miljona tych drzew liczą w oazie Figuig. Srebrzysta wstęga rzeki, płynącej wśród wysokich wydm złotego piasku i drzew palmowych, przecina kotlinę i biegnie na południe. Jeszcze niedawno rzekę Zusfana uważano za dopływ Nigru, lecz słynny geograf, znawca Sahary, profesor E. F. Gautier, dowiódł, że Zusfana ginie na południu od Figuig w piaskach pustyni. Być może, że stanowi podziemny dopływ rzeki Guir.
Śród palm widnieje siedem rozrzuconych w różnych miejscach na różowo zabarwionych wiosek, czyli ksur’ów tubylczych, a osobno bieleją malownicze budynki francuskiej, pseudo-marokańskiej architektury.
Samochód zbiega na dno kotliny, leżącej jednak na wysokości 900 metrów nad powierzchnią morza.
Kolonistów francuskich niema tu wcale; założono tu tylko najbardziej na południe Marokka wysunięty