innego — tylko te bakcylusy warszawskie narobiły nam tego kramu!
Następnego dnia rano, nie zważając na ulewny deszcz, wyruszyłem z kodakiem na wyprawę i wyszedłem na równinę, oddzielającą francuską dzielnicę od pobliskich wiosek. Przyglądałem się im zdaleka. Były bardzo podobne do gniazd jaskółczych, z grudek gliny ulepionych. Nad otaczającemi każdą wioskę murami wznoszą się domy o płaskich dachach i dziwacznych odkrytych galerjach, dalej — minaret meczetu... Domy są tu inaczej zbudowane niż w innych miejscach Marokka. Prawdopodobnie, jest to już architektura pustyni. Domy posiadają malutkie żelazne, lub drewniane drzwi; przejść przez nie można nie inaczej, jak tylko zginając się we dwoje. Kilka schodków prowadzi na patio, leżące niżej poziomu ulic. Tu płynie dzienne życie mieszkańców tych ksur’ów. Nad dziedzińcem zwisa wsparta na drewnianych słupach galerja, z drzwiami, prowadzącemi do wewnętrznych izb. Te galerje przypominają zdaleka, z poza murów wiosek, celki pszczelne. Wiszą na nich złote pęki daktyli, czerwone sznury pieprzu tureckiego i barwne grona wina, suszącego się na słońcu. Robię, mimo ulewy i nieznośnie szarego i smutnego nieba kilka zdjęć. Marnie mi się udały, a że deszcz trwał przez cały czas naszego pobytu w Figuig, nie przywiozłem dobrych zdjęć z tej oazy. Niestety!
Cała oaza otoczona dość wysokim murem, z dziwacznemi basztami, gdzie się czają ludzie, ochraniający daktyle od rabusiów, przybywających nieraz z pustyni i gór po zdobycz.
Nad budynkami rządowemi spostrzegłem obok flagi francuskiej, powiewającą czerwoną flagę z zieloną gwiazdą o pięciu promieniach, jest to — „Khatem Soliman“ — gwiazda Salomona, — nowy dodatek do godła Marokka. Sułtan dowiedziawszy się, że bolszewicy rosyjscy mają też czerwoną flagę, kazał umieścić na czerwonej fladze marokańskiej gwiazdę zieloną.
Strona:F. A. Ossendowski - Płomienna północ.djvu/478
Ta strona została skorygowana.