Strona:F. A. Ossendowski - Płomienna północ.djvu/495

Ta strona została skorygowana.

Żona moja żegna naszych przyjaciół skrzypcami.
Podobało się jej w tej oazie, gdzie owionął nas niezwykły spokój życia, natury i serc ludzkich, więc gra z głębokiem uczuciem i rzewnością.
Nie dochodzą tu zarazki chorób wielkomiejskich, trwożne burze polityczne nie zmuszają chwytać za broń, huragany, nawet wściekły Samum prawie nigdy tu nie zagląda. Serca, co przeszły katusze wielkich mąk i bólu, dusze, co jeszcze niedawno się miotały, zmagając się z życiem potwornem i zbrodniczem, muszą się tu ukoić, zasłuchane w szept pierzastych liści palm, w szmer potoków, śpiew i świergot ptactwa.
Ciche głosy Berberów, o obyczajach tak pierwotnych i dziwnych, mówią o tem, że życie jest zawsze pięknym darem Allaha, a jest tak krótkie, że grzechem jest trwonić błogosławione chwile istnienia na zazdrość i nienawiść.
Po Figuigu pozostało nam wspomnienie spokojnych, szczęśliwych lub pogodzonych z losem ludzi, przerwanej na zawsze walki pomiędzy ksurami i nawet między tą żyzną, wspaniałą oazą a straszliwą i martwą pustynią. Tu nikt nikomu nie grozi, nikt nie zazdrości, nikt nie knuje zdrady, tu w każdym widzą pożądanego gościa, o ile przywozi ze sobą czyste, niezawistne serce i myśl spokojną i przyjazną.
Tu ludzie rozumieją każdy polot myśli, najmniejszy odruch serca, nieuchwytny cień bólu, lub smutku...
Ciężko nam było porzucić Figuig, a gdy wsiedliśmy do wagonu w Beni Unif i gdy poraz ostatni mignęły w oknie twarze przyjaciół, wzrok nasz mimowoli pobiegł w stronę barwnych gór i morza palm...
Cisza tam panuje, a w niej kształtuje się i wzmacnia utracony obecnie przez ludzi spokój ducha i serca, wielkie zrozumienie ludzkich cierpień i głęboka wrażliwość na piękno i prawdę.
Jak gdyby żegnając nas, z poza chmur wyłoniło się słońce.