mruczą swoje rymowane obelgi lub w pewnych wypadkach chwytają za noże i handżary.
Niedaleko od Meszuaru wznosi się biały gmach wielkiego meczetu, nad którego budową pracowało kilka dynastji, zaczynając od XII-go aż do XIV-go wieku. Nic tu szczególnego nie uderzyło nas po zwiedzeniu meczetu w El-Eubbad.
Tak samo pięknie rzeźbiony gipsowy mihrab, skierowany podług „gibla“ czyli na Mekkę; tu podczas modłów zwrócony twarzą do muru stoi „imam“, kapłan, celebrujący nabożeństwo; obok „minbar“ — ruchoma kazalnica, z której „mufti“ wygłasza w piątki naukę; zwisające starożytne i nowe żyrandole; kobierce, kolumny — wszystko to najdokładniej powtarza się w każdej świątyni muzułmańskiej, która skutkiem tego nie daje budowniczemu pola do rozwinięcia twórczej fantazji. Zabił ją kult.
Ale w wielkim meczecie Tlemseńskim ujrzałem jeden dodatek, którego nigdzie więcej przed dostaniem się do Algieru nie spotkałem.
Naprzeciwko „mihrabu“, pośrodku głównej sali meczetu, wznosi się otoczona balustradą platforma. Tu podczas nabożeństwa znajduje się „mokim“, czyli młodszy mułła (kapłan), którego obowiązkiem jest oznajmiać tłumowi nabożnych wszystko, co będzie czynił celebrujący „imam“ i jakie modlitwy należy za nim powtarzać. Platforma ta nosi nazwę „sedda“, a spotkać ją można w kilku zaledwie meczetach algierskich, w Marokku jednak ich niema.
Widziałem takie podniesienie, urządzone w tym samym celu, w jakiejś pagodzie w Nankingu, co w Chinach też spotkać można zaledwie w paru świątyniach.
Przy jednej z kolumn oglądaliśmy fotel „korsi“, na którym siedzi czasami jakiś znakomity „mouderres“, profesor teologji, wykładający publicznie Koran, jak to czynił niegdyś świętobliwy Abou-Medyan, patron Tlemsenu.
Strona:F. A. Ossendowski - Płomienna północ.djvu/54
Ta strona została skorygowana.