Przesunęła się przed nami kupa przyjaciół młodożeńca, kupa darmozjazdów, których będzie karmił baraniem mięsem i poił czarną kawą i herbatą przez kilka dni; za nimi kilku zaufanych, wiernych druhów; ich obowiązkiem jest stwierdzenie nazajutrz po ślubie, czy młody małżonek czuje się szczęśliwym i zadowolonym, czy też został oszukany, gdy brał sobie żonę, której nigdy nie widział, bo od stóp do głowy była zawsze „opakowana“ w białe, grube tkaniny, tak, że nawet oka jej nie mógł nigdy dostrzec.
Brrr! Straszne to ryzyko i najczystszej wody loterja te mułzumańskie małżeństwa! Kogo ujrzy młody mąż, gdy poraz pierwszy spadnie „haik“ i „ksa“, te zasłony z oblicza i ciała nieznanej i niewidzianej oblubienicy?
Może to być „hurysa raju“, wiotka jak trzcina, zwinna jak wąż, szybka w ruchach jak gazela, a piękna, jak gwiazda wschodu, o oczach płomiennych, o zębach białych jak śnieg z Atlasu, lub jak piana morskich fal; o ustach szkarłatnych i ponętnych, jak pęknięty dojrzały owoc granatu... Szczęśliwy, po trzykroć szczęśliwy!...
Lecz spadające tkaniny mogą odsłonić czarną skórę, skośne oczy, rzadkie żółte zęby, sine wargi murzyńskie, odziedziczone po matce, niewolnicy z Sudanu lub Tuatu. Mało pomoże wtedy, że czarna poczwara umie wybornie przyrządzać kuskus, seffa, różne tażin, meszui i inne smakołyki berberyjskiej kuchni. Nie pocieszy biednego męża też myśl, że jednak podług mody tlemseńskiej, małżonka jego nie posiada, jak inne mieszkanki tej części Afryki, tatuowanej twarzy, gdyż sama natura wytatuowała ją na czarno od końców palców na nogach do czubka kędzierzawej głowy. Nieszczęśliwy, sto razy nieszczęśliwy!
Dodajmy do tego, że hazardowny ryzykant zapłacił ojcu hurysy czy poczwary znaczne wiano i od chwili, gdy przekroczy próg komnaty oblubienicy, powinien pozostać w domu jej ojca, więc oprócz wątpli-
Strona:F. A. Ossendowski - Płomienna północ.djvu/56
Ta strona została skorygowana.