nicy! Przez całą noc usiłowałem przekonać ją, że niewolnicę można nabyć za dziesięć lub dwadzieścia baranów, lecz ja nie szukam niewolnicy, tylko żony-przyjaciela i osłody na całe życie. Nad ranem przestała płakać i obraziła się śmiertelnie. Wstydziła się wyjść z pokoju i pokazać się rodzicom. Wieczorem zauważyłem, że do mego jedzenia wsypała jakiś proszek. Nie chciałem jeść i zmusiłem żonę do wyznania, że stara babka dała jej jakieś czarowne lekarstwo, aby rozpaliło miłość w mojem sercu. Biedna, mała kobietka nie wiedziała, że w mojem sercu na widok jej piękności już od pierwszego wejrzenia zapłonął ogień miłości, lecz nie chciałem, aby to była miłość zwierzęca, bezmyślna, żywiołowa i brutalna!
„Minęły jeszcze dwa dni i dwie noce we łzach, skargach i namowach, aż wreszcie postąpiłem tak, jak postępuje każdy Berber. Cisnąłem ją na łoże z przekleństwem na ustach, bo musiałem związać swe życie z niewolnicą! Była szczęśliwa i radosna. Jednak pamiętała, że jestem jakiś dziwny, i uważała mnie z pewnością za niespełna rozumu. W rodzinie też podejrzliwie spoglądano na mnie. W kilka tygodni później struła mnie jakiemiś ziółkami, które, podobno, pobudzają miłość, wtedy zbiłem ją i porzuciłem dom“...
— Tak opowiadał mi mój przyjaciel. Wkrótce był zmuszony wynieść się z naszego miasta, gdyż wydrwiwano go i obsypywano obelgami. Wyjechał nareszcie do Francji, gdzie teraz ciężko pracuje w Marsylji, w porcie. Dlatego właśnie nie jestem żonaty, pani!
Tak zakończył swe opowiadanie Mohammet Ben Mohammed, uśmiechając się smętnie.
Nazajutrz byliśmy od rana już na mieście. Przecięliśmy dzielnicę izraelicką, gdzie widzieliśmy małe, mieszkańcami natłoczone i brudne domki. Żydówki w barwnych czepkach lub chustkach na głowie i w szalach, narzuconych na ramiona, starzy Żydzi o długich brodach i poważnych twarzach, w białych burnusach, nadających ich postaciom wygląd biblijny, siedzieli
Strona:F. A. Ossendowski - Płomienna północ.djvu/60
Ta strona została skorygowana.