Niedaleko od Tlemsenu rozpoczynają się ruiny murów, z resztkami bram i baszt, śród których rozrzucone są bogate plantacje wina, drzewa figowe, granatowe i oliwne, pojone przecinającym równinę kanałem z pędzącą z gór wodą.
— To Mansura — zawołał Mohammet.
Dużo czytałem o Mansurze. Stanowi ona stronicę burzliwej historji Tlemsenu.
W XIII i XIV wieku na tronie tlemseńskim zasiadali sułtani z dynastji Abdel-waditów, którzy przeciwko zaborczym sułtanom Merinidom z Fezu w Marokku prowadzili ciągłą walkę obronną. W końcu XIII w. sułtan Abu Jakub zjawił się po raz piąty pod murami Tlemsenu i, żeby dowieść, że nie powróci bez zdobycia stolicy wroga, założył olbrzymi obóz, zbudowawszy w nim wspaniały pałac dla siebie, obszerne łaźnie, hotele, meczet i inne gmachy, po których zostały zaledwie resztki, lecz i one świadczą wymownie o znacznych rozmiarach tych budowli. Obóz ten został nazwany „El Mahalla-t-el Mansura“, co znaczy — „obóz zwycięzców“[1]. Obecnie pozostała tylko pochodząca od tego imienia Mansura. Oblężenie trwało osiem lat i osiem dni, gdy nagle sułtan marokański został zamordowany przez swego eunucha, a jego wnuk natychmiast ogłosił się jego następcą, zaniechał dalszej walki i odjechał do Fezu, aby zapewnić dla siebie tron władców marokańskich. Historycy arabscy twierdzą, że podczas oblężenia Tlemsenu zginęło przeszło 120 000 ludzi. Nic więc dziwnego, że pałający zemstą mieszkańcy Tlemsenu zburzyli do szczętu Mansurę. Dziwne i krwawe dzieje zrodziły liczne legendy, związane z tem miejscem, gdzie obecnie pracowity francuski kolonista uprawia rolę. Nie dba on o te legendy i zabobonny strach przed „dżinnami“, mającemi tu siedlisko i przerażającemi tubylców tak dalece, że nawet niechętnie idą jako robotnicy do francuskich plantatorów w Mansurze.
- ↑ Patrz Guiter, A’lfred Bel i innych autorów.