Strona:F. A. Ossendowski - Płomienna północ.djvu/88

Ta strona została skorygowana.

Źródło otoczone jest wysokiemi, gęstemi krzakami i trzcinami.
W źródle tem igrały ryby, wyskakujące na powierzchnię wody i uganiając się za owadami. Jak słyszałem od zoologów algierskich, w „ammamie“ zaobserwowano ślepe ryby, które, widocznie, wypływają czasami z głębokich jaskiń, gdzie z ziemi wytryska ciepłe źródło.
Jest to zjawisko obserwowane przeze mnie na jeziorze Nogan-Kul w północnej Mongolji i opisane w książce „Przez kraj ludzi, zwierząt i bogów“.
Słońce już zaszło, a przed nami był jeszcze spory kawał niełatwej drogi, gdyż należało wdrapać się z powrotem po stromych zboczach wąwozu i przejść kilka kilometrów do miejsca, gdzie pozostawiliśmy powóz. Zaczęliśmy się wspinać kamienistą ścieżką, co chwila przegradzaną dużemi głazami i odłamkami skał. Spotkaliśmy grupę kobiet z Ain-el-Houta, które szły na poszukiwanie zaginionych kóz. Wszystkie niewiasty były bez zasłon, a były wprost piękne, o ognistych oczach i małych koralowych ustach. Zrozumiałem — dlaczego w „źródle ryb“, chociaż do niego zaledwie jedna cnotliwa dziewica wskoczyła, rozmnożyła się taka moc ryb. Widocznie, nie jeden raz i nie jeden młody książe zaglądał do tej wsi i, spotkawszy piękne jej mieszkanki, nastawał na ich cnotę. Tylko jednego nie mogłem zrozumieć! Dlaczego te miejscowe piękności o tak namiętnych ustach zamieniały się w ryby, istoty o zimnej krwi?
Może za karę? Ale wtedy zapytuję: za co była wymierzona ta kara?
Wielki, święty Bu Medyan, Ben Jakub i inni żywi i umarli „uali“, ileż nierozstrzygniętych pytań wyłania się przed badaczem folkloru?!
Gdy wspinaliśmy się na górę, ujrzeliśmy na dnie wąwozu niewielką karawanę, z kilku osiołków złożoną, i paru poganiaczy z kijami, grubszemi od biednych osiołków, obładowanych koszami pomidorów i fig.