i, jeżeli mimo wszystko wyliżą się, to oddadzą ich pod sąd wraz z hersztem. Moi lamowie odzyskają skradziony pierścień, a ja przyczynię się walnie do ocalenia owej „gudże“ o tak słodkośpiewnym imieniu — Atri-Maja! Mam wrażenie, że tato-radża mógłby urządzić wspaniałe przyjęcie na moją cześć a spragniony człek, który tak dawno nie miał w gębie uczciwego alkoholu, łyknie sobie tego i owego trunku — lepszego od śmierdzącego kumysu[1], kwaśnego mleka bawolego i źródlanej wody!
Firlej wpadł nagle w wyborny humor i był jak najlepszej myśli.
Jechał rozglądając się dokoła z zaciekawieniem. „Knox“ jechał z hutuhtą, który umieścił go w zanadrzu szaty.
Doktór spostrzegł, że przepadły gdzieś bez śladu sosny, modrzewie i jodły, a za to wszędzie rozpierały się większe i mniejsze pasma lasów liściastych. Rozpoznawał magnolie, akacje, dęby, klony, laury, od czasu do czasu podziwiał olbrzymie mahonie, kopulaste figowce i pierzaste korony palm.
Znikły również w podszyciu leśnym pospolite wikliny, berberysy, usiane koralami podłużnych jagód, i koszlawe jałowce o grubych pniach. Skłębił się, zwarł gąszcz nieznanych mu krzewów stojących w oplocie bluszczu, dzikiego wina, powojów, a z gmatwaniny gałęzi, pędów i liści połyskiwały tu i ówdzie dziwnie wymyślne w kształtach, cudacznie barwne i jak gdyby drapieżne storczyki — mięsisto-czerwone, biało-fioletowe, zielone i żółte, nakrapiane niby lamparty czarnymi i brunatnymi centkami i pasemkami.
Pojawiły się niebawem nieznane ptaki — małe i duże, fantastycznie bogato i jaskrawo upierzone, olbrzymie, niby do jaskółek podobne motyle — granatowe, czarne i żółte, jakieś opancerzone, potężne żuki rogate i śmigające, jak ogniste wężyki w popiele wspaniale ubarwione jaszczurki.
— To dopiero miałyby uciechę amerykańskie miss, gdyby ujrzały takie jaszczurki i takie po wariacku wyfarbo-
- ↑ Napój z kwaśnego mleka kobylego.