oddając się zgubnemu nałogowi palenia tej trucizny zabili w swoim narodzie energię i chęć do walki o lepszą przyszłość, ale za to wzbogacili plantatorów, kupców angielskich i całą Anglię, gdzie w City londyńskiej kasy banków pękały od nadmiaru złota.
Uświadomiwszy to sobie zrozumiał młody lekarz pogardę w głosie Unena, a nawet nuty nienawiści.
— Istotnie, jest za co nienawidzieć białej rasy! — zgodził się w duchu. — Przybysze zagarnęli kraj 270 milionów cichych spokojnych ludzi, zmusili ich wyrabiać truciznę, a potem poczęli wytruwać nią 480-milionowe Chiny i 70 milionów innych ludzi o barwnej skórze, by potem narzucić im wszystko, co białym najeźdźcom strzeli do głowy! Nie ma co mówić! Jeżeli z tego tylko mają Azjaci sądzić o naszej cywilizacji — bardzo marnie i nikczemnie przedstawia się ona oczom takiego guru lub choćby hutuhty Dżałhandzy, a cóż dopiero tak potężnemu umysłowi jak Sain-Noin! Muszę jednak rehabilitować moich białych współbraci!
Uśmiechnął się i podpędziwszy konia jechał obok Unena.
— Jestem Polakiem — powiedział — w moim kraju nie znają plantacji maku i „smoły siedmiu snów“. Tylko lekarze zalecają ją w małych dawkach chorym na biegunkę. Jestem też obywatelem Stanów Zjednoczonych, gdzie z pogardą i odrazą patrzą na handel opium...
— Szlachetne ludy... — posłyszawszy to rzucił Dżałhandzy, chociaż w głosie jego wyczuwało się zwątpienie.
Nie mógł uwierzyć w szlachetność rasy białej, która od 300 lat dała się we znaki ludom kontynentu azjatyckiego.
Unen milczał.
Wtedy Firlej zaczął opowiadać obu lamom o Polsce, o jej bohaterskiej obronie swego niczym nieosłoniętego kraju równinnego, do którego ciągnęły się chciwe ręce Tatarów, Krzyżaków, Turków i Moskali; mówił o sławnych ludziach i o tym, że Polska umiłowała przede wszystkim wolność i o wolność innych ludów walczyła w Ameryce, Francji, Niemczech, Italii, Rosji, ujarzmionej przez zniemczałych
Strona:F. A. Ossendowski - Pierścień z Krwawnikiem.djvu/114
Ta strona została uwierzytelniona.