artystycznie rzeźbiony, a na nim kryształowy kielich z wodą i jakimś słodkim, przenikającym wszystko pachnidłem.
„Knox“ poczuwszy ten aromat zmarszczył nagle pyszczek i począł kichać.
Hill zaśmiał się i mruknął:
— To zybet tak pachnie i działa na powonienie pieska!
Firlejowi ckliwy i silny zapach aromatycznego olejku także w nosie zakręcił, więc pocierał go, by powstrzymać się od kichania.
Sługa w białej, długiej koszuli wniósł do poczekalni trzyramienny świecznik.
W izbie słabo oświetlonej wiszącą lampką, zrobiło się jaśniej i nie tak ponuro.
Za chwilę wtoczył się Allaedin Hussein.
W szerokiej białej nocnej szacie robił wrażenie olbrzymiego balonu ze zwisającą z niego powłoką. Gruba, świecąca się od tłuszczu twarz jego z fałdami na policzkach i czerwoną brodą ujętą w muślinowy worek wyrażała zdumienie i lekki przestrach.
Wygląd Parsa był tak komiczny, że obaj cudzoziemcy nie mogli ukryć wesołości i drwiących spojrzeń, rzucanych na niego i na jego cienkie, włochate nogi w zielonych safianowych pantoflach.
Hussein przyciskał pulchne dłonie do piersi i kłaniał się przysiadając śmiesznie.
— Mister Hill! Mister Hill! — bełkotał po angielsku, mlaskając grubymi wargami. — Co się stało? Czyżby chińscy przemytnicy potrafili wcisnąć nam fałszywy zybet? A może skórki gronostajowe nie są dostatecznie wygarbowane i lenieją? Jestem bardzo strwożony... bardzo...
— Siadaj, effendi, i słuchaj uważnie, bo sprawa, z którą przyszliśmy, zasługuje na uwagę! — tajemniczym, nie przepowiadającym nic dobrego głosem zaczął Hill.
— Allah jest wielki!... — wyszeptał przerażony Pars.
— Widzisz tego dżentelmena, mister Hussein? — spytał Amerykanin wzrokiem wskazując na Firleja. — Jest to...
Strona:F. A. Ossendowski - Pierścień z Krwawnikiem.djvu/144
Ta strona została uwierzytelniona.