i wykładaj, cóżeś takiego zrobił, że o ile ogromny, o tyle też nieczcigodny effendi...
Dalsze słowa utkwiły mu w gardle.
Przed doktorem stała piękna dziewczyna, o lekko smagłej twarzy, otoczonej obłokiem puszystych, czarnych włosów. Ciemno-piwne, bursztynowe oczy jej świeciły jak gwiazdy. Małe, świeże usta drgały ni to zbierając się na płacz, ni to gotowe rozchylić się w uśmiechu.
Małe rączki o długich, rasowych palcach trzymała złożone na gwałtownie falującej piersi, jak gdyby przygotowywała się do modlitwy.
Firlej, osłupiały i zachwycony, patrzał na nią, nie mogąc wyrzec ani słowa i oderwać od niej wzroku.
Dziewczyna przemówiła pierwsza. Mówiła po angielsku z lekkim akcentem cudzoziemskim, odsłaniając olśniewająco białe, drobne ząbki.
— Jestem Atri-Maja, córka radży Rungpuru — powiedziała cichym niskim głosem, który doktorowi wydał się najcudowniejszą muzyką. — Zostałam porwana w Tybecie, kiedy...
Firlej oprzytomniał i wyciągając do niej obie ręce zawołał ze szczerym wybuchem:
— Wiem wszystko o pani... Szkoda słów! Pędzę za panią od Tassgongu i, gdyby zaszła potrzeba, pędziłbym dalej, choć na dno oceanu lub na szczyt Everestu! Niech pani powie mi lepiej, jak się pani czuje?
— Jestem strasznie potłuczona, jadąc w tej okropnej skrzyni, zmęczona i bolą mnie wszystkie kości, ale to drobiazg! Jestem wysportowana. Pragnęłabym tylko czym prędzej wyrwać się z rąk tego człowieka o złych, bezbarwnych oczach, które niewiadomo gdzie patrzą i nigdy nie zdradzają jego zapewne zbrodniczych myśli! Jakżeż jestem wdzięczna panu i temu cudnemu foxterierkowi — takiemu mądremu zwierzakowi, za uratowanie mnie! Napisałam przed tym dwa listy: jeden na wstążce, drugi na wieku skrzyni, lecz bez wyniku. Myślałam, że już nigdy nikt nie pospieszy mi z pomocą!
Urwała nagle i wzdrygnęła się na tę myśl.
Strona:F. A. Ossendowski - Pierścień z Krwawnikiem.djvu/151
Ta strona została uwierzytelniona.