— Radża Rungpuru!... — jęknął Hussein i nagle zdumiewająco zwinnie zerwawszy się z tapczanu upadł przed Atri na kolana wołając:
— Litości, królewno! Miłosierdzia, najpiękniejsza z najpiękniejszych!
— Po raz pierwszy w życiu powiedziałeś prawdę!... — zauważył rozpromieniony Firlej. — Czyż nie mam racji, mister Hill?
— Okay! Naturalnie! Absolutnie! — potwierdził zażenowany nieco Amerykanin.
— All right! — pochwalił go doktór. — Księżniczka Atri-Maja upoważniła mnie (gdyż sama nie lubi przemawiać do gadów) oznajmić ci, Husseinie, że jeżeli pomożesz nam schwytać Urusa Sobcowa i dwóch jego ludzi, wtedy radża nie tylko pozostawi ci twoją skórę, ale nawet, być może, da ci prawo handlować w swojej stolicy... Jeżeli zdradzisz nas, wtedy najlepiej zrobisz, jeżeli zaraz wybierzesz sobie na swojej szubrawej głowie miejsce, gdzie umieszczę kulę... Mógłbym strzelić ci w serce, ale hipopotamy strzela się wyłącznie w łeb, bo przez sadło kula nie łatwo im przechodzi. Tak to jest, effendi Allaedin Hussein, czcigodny czegoś tam wice-prezesie!
— Allah jest wielki... — zaczął Pars.
— I sprawiedliwy, sprawiedliwy! — dokończył sakramentalną formułę muzułmańską Firlej, który zawziął się na czerwonobrodego kupca i, zdaje się, oczekiwał tylko najmniejszego z jego strony powodu, żeby, jak mówił, zrobić z nim „porządek na amen“.
Nie doszło jednak do tego, gdyż przerażony ostatecznie Hussein wciąż jeszcze klęcząc przed księżniczką i podnosząc ręce na znak przysięgi, zawołał:
— Wszystko uczynię, żeby wam dopomóc! Nic nie wiedziałem, jacy to ludzie i kogo porwali. Zdarza się to przecież nieraz, że porywają dziewczyny hinduskie, assamskie, a nawet bajadery ze świątyń i tanecznice birmańskie, żeby je oddać lub sprzedać zakochanym w nich mężczyznom... Żebym wiedział, że porwano córkę wielkodusznemu Ghas-Bogrze...
Strona:F. A. Ossendowski - Pierścień z Krwawnikiem.djvu/154
Ta strona została uwierzytelniona.