Strona:F. A. Ossendowski - Pierścień z Krwawnikiem.djvu/160

Ta strona została uwierzytelniona.




ROZDZIAŁ IX.
„KNOX“ BIERZE CZYNNY UDZIAŁ W SPRAWACH SWEGO PANA.

Doktór Firlej nie mógł już dostać się do klasztoru. Brama była zamknięta a na jego walenie pięściami nikt nawet się nie zjawił.
Oddźwierny spał twardym snem, miał zresztą nakaz niewpuszczania nikogo po zamknięciu bramy, jak tego surowo przestrzegała reguła klasztorów buddyjskich.
Doktór ucieszył się nawet z tego, gdyż nie chciał odchodzić daleko od białego domu „Oriental Stocks Limited“, gdzie Ernest Lewis Hill ukrył Atri-Maję.
Powrócił więc i usiadłszy na stopniach między kolumnami domu śledził zamierające powoli życie miasteczka.
Spojrzał na zegarek. Dochodziła godzina pierwsza po północy. Ulica opustoszała i tylko od czasu do czasu rozlegały się kroki Hindusa — policjanta i stuk jego bambusowego kija zawadzającego o kamienie.
Wkrótce i to ustało.
Hindus przykucnął na ławce koło pomnika generała Campbella, a może wstąpił do jakiejś nocnej spelunki, gdzie się zbierali poganiacze wielbłądów, słoni i jaków, tragarze, drobni kupcy i różne męty, żerujące w tym sezonowym zbiegowisku ludzkim.
Zdawało się, że cisza bezszelestnymi falami napływała od gór i dżungli dyszącej wilgotnymi oparami, wypełniała łożyska krętych uliczek Singribari i czarną opończą otulała drzewa, domy i kopulastą świątynię „kiongu“.