arii. Bardzo romantyczna noc! Jżeli jeszcze wziąć pod uwagę moskity...
— O-o — przeciągnęła rozczarowanym głosem — teraz to rzeczywiście staje się pan nudnym, mister Firlej, znakomity uczony z tablicą pamiątkową!
— A czy nie mówiłem?! — zawołał doktór. — Ale po co wogóle coś jeszcze mówię, kiedy dawno już oznajmiłem, że ani słowa więcej nie powiem?! Pójdę sobie do jakiejkolwiekbądź karczmy i zagram z poganiaczami osłów w ping-ponga...
— Przegra pan! — zaśmiała się wesoło.
— Dlaczego mam przegrać? — spytał. — Nieszczęśliwi w miłości zawsze wygrywają, miss Atri, ale to — jak amen w pacierzu — ostatnie moje słowo!
— Pan przegra, doktorze, przegra! — odpowiedziała mu śmiechem i klasnąwszy w dłonie znikła w ciemnej głębi domu.
Skądś z daleka już dobiegło go ogromnie drwiące szczeknięcie „Knoxa“.
Zdaje się, że chciał nim wyrazić mniej więcej taką myśl:
— Pa, niemądry doktorku!
Firlej odszedł od werandy i powlókł się ulicą.
Teraz nic już nie mąciło ciszy nocy. Nic, poza łomocącym w piersi sercem młodego doktora.
Tego jednak nikt nie słyszał, nawet policjant, wyciągnięty na ławce koło pomnika generała Campbella z obnażoną szablą w spiżowej dłoni.
Strona:F. A. Ossendowski - Pierścień z Krwawnikiem.djvu/168
Ta strona została uwierzytelniona.