Strona:F. A. Ossendowski - Pierścień z Krwawnikiem.djvu/17

Ta strona została uwierzytelniona.

— Turdzy-lama oznacza kapłana-truciciela! — szepnął Mongoł. — Wielcy arcykapłani z Lhasy, Taszi-lumpo i Urgi zwykle mają przy sobie turdzy-lamów.
— Po co?
— Na rozkaz kierowników naszej wiary usuwają oni niedogodnych, niebezpiecznych i buntowniczych ludzi — objaśnił hutuhta. — Bujuk użył swej wiedzy przeciwko osobie arcykapłana, po czym bolszewicy z łatwością już zagarnęli ojcowiznę wielkiego Dżengiza-chana — Mongolię!
— W jakiż sposób ten zdrajca mógł pozostać przy życiu?! — zawołał oburzony Sumbara.
— Tego nikt nie wie! — ze smutkiem odparł lama. — Dopiero w tym roku dowiedzieliśmy się przypadkowo, że pod przybranym nazwiskiem przebywa on w klasztorze Tassgong i ma tam ogromne wpływy.
— Bujuk przecież o nas nic nie wie, więc z tej strony nie grozi nam żadne niebezpieczeństwo — wtrącił Iwari i spojrzawszy na hutuhtę dodał: — Chyba, że pozna was, kapłanie...
— Bujuk nie zna mnie! — przecząco potrząsnął głową Dżałhandzy. — Za czasów turdzy-lamy nie bywałem na dworze Żywego Buddy, gdyż nie zgadzałem się z wrogą względem Chin polityką arcykapłana i pomiędzy Urgą a klasztorem moim w Dołon-norze doszło w końcu do rozłamu.
Japończycy słuchali uważnie.
Hutuhta ciągnął dalej:
— Miałem sposobność przekonać się, że Bujuk ma długie ręce i długie uszy...
— Co to znaczy?
— Znaczy to, że ma swoich ludzi wszędzie i dokładnie wie, co się dzieje w naszym kraju. Była chwila, że bolszewicy zamierzali uczynić go arcykapłanem w Urdze! Bujuk — arcykapłanem w Urdze! — ze zgrozą w głosie powtórzył Dżałhandzy.
— Dlaczegóż nie zrobili tego? — spytał Sumbara. — Było by to dla nich wygodne i korzystne?