wymknąć z takiej pułapki! Istotnie ty, emczi, guru Unen i ja poświadczymy, że to Sobcow i jego ludzie porwali córkę radży, bo przecież widzieliśmy ich na przełęczy Taklung i tu, w Singribari! A gdy będą już siedzieli w więzieniu, oskarżymy ich o wykradzenie pierścienia Dżengiza-chana ze świątyni Buddy w Urdze! Odzyskamy święty pierścień!
Unen ptarząc na wzruszoną twarz Dżałhandzy milczał.
— Nic nie mówisz, guru? — zwrócił się do niego zaniepokojony nagle hutuhta.
Unen opuścił głowę i przykrył oczy powiekami, nadając tym tajemniczy wygląd całej swej postaci, w tej chwili jak gdyby przyczajonej i czymś przejętej głęboko.
Uniósł wreszcie głowę i szepnął:
— Długa to jeszcze i najeżona trudnościami droga do pierścienia Temudżyna-władcy!
— Co ty o tym myślisz, guru? — trwożnym głosem spytał Dżałhandzy.
Unen jednak nic więcej nie powiedział.
Hutuhta nie miał już możności nalegać, gdyż do pokoju wszedł służka wnosząc tacę ze śniadaniem i duży imbryk z herbatą, a tuż za nim kroczył opasły effendi Hussein, konwojowany przez Hilla.
Rzuciwszy porozumiewawcze spojrzenie na Firleja Amerykanin mruknął:
— W nocy telefonowaliśmy do gubernatora w Patna i do radży w Rungpurze. Nie wątpię, że koło południa będziemy mieli w Singribari gości, ale przed tym zrobi swoje policja miejscowa.
— All right! — odpowiedział doktór i zniżając głos zapytał: — Jak się czuje miss Atri-Maja?
— O, wcale się nie czuje, tylko śpi! — zarechotał Hill. — Należy jej się wypoczynek, bo nielada miała przejście. Będzie opowiadać o tym przez całe życie!
W tej samej chwili do pokoju jak szalony wpadł „Knox“.
Szczekał, skakał i trząsł łebkiem. W końcu wskoczył Firlejowi na kolana i począł wylewnie witać się z nim liżąc mu nos i policzki.
Strona:F. A. Ossendowski - Pierścień z Krwawnikiem.djvu/171
Ta strona została uwierzytelniona.