pan, jak się maceruje maniok[1] przed użyciem. Dobry byłby z pana garbarz...
— Jakto grabarz? — spytał zaniepokojony tym słowem inspektor.
— Powiedziałem garbarz, gdyż skóry również długo się maceruje w garbniku, jak pan nas w swoim biurze. A co do grabarza, to się panu udało! Grabarzem dla pana po tej zaprzepaszczonej przez policję sprawie stanie się zapewne pan gubernator z Patny!
To dobiło już ostatecznie pana Spencera. Umilkł i nawet się nie odkłonił opuszczającym jego biuro cudzoziemcom.
— Źle się stało, że Sobcow uciekł — zauważył Dżałhandzy patrząc na Firleja.
Doktór wzruszył ramionami obojętnie i odparł jakimś rozmarzonym głosem:
— E-e! Nie jest on już mi potrzebny... Moja Atri została uwolniona!
— A pierścień? Pierścień Dżengiza? — szepnął hutuhta.
— Jeżeli ma go Sobcow, wtedy trzeba ścigać Rosjanina, myślę jednak, że pierścień nosi przy sobie Torczi. Znalazłszy go możecie gwizdać na tego bolszewika. Niech go czarci mają w swej opiece!
Uspokoiwszy tymi słowami Dżałhandzy, Firlej porzucił towarzystwo i, niby to udając się na przechadzkę, kilka razy przeszedł przed oknami „Oriental Stocks Limited“.
Wszystkie okna całego domu były szczelnie zasłonięte żaluzjami. Nikogo też nie było na werandzie.
— Hm... — zamruczał doktór. — Jak tak, to trzeba działać... No, piesku, złóż dowody swej inteligencji!
Tak myśląc wydał krótki gwizd, którym zwykle przywoływał „Knoxa“, gdy piesek odbiegał zbyt daleko.
Foxterierek istotnie posłyszał znany mu dobrze sygnał i począł dobijać się do oszklonych drzwi werandy, piszcząc i drapiąc deski.
- ↑ Mącznisty korzeń jadalny, pospolity artykuł żywnościowy tubylców Azji i Afryki.