biały druhu, gdyż ludzie noszący szczęście w sobie obywają się z łatwością bez przyjaciół...
Firlej wpatrywał się w poważną i rozrzewnioną twarz Unena. Czuł, że łzy podstępują mu do gardła. Szepnął namiętnie:
— Guru!... Jestem w tej chwili bardzo nieszczęśliwy! Pozostań przy mnie!
Lama dotknął dłonią jego ramienia i szepnął:
— Widziałeś w górach czarne chmury brzemienne burzą? Rozpływają się nieraz nagle i odsłaniają złote oblicze słońca... Chwila, krótka chwila...
— Potrzebuje ciebie także hutuhta Dżałhandzy, więc pozostań jeszcze! — prosił go doktór.
— Sprawy hutuhty są mi obce... Guru nie troskają się o rzeczy przejściowe... — odparł z powagą i podniósłszy swoje tajemnicze oczy na księżniczkę, chciał zda się przeniknąć do najskrytszych tajników jej serca i mózgu, zrozumieć, zważyć i zmierzyć każdą jej myśl, każde drgnienie uczucia.
Przykuł do siebie wzrok dziewczyny, która wpatrywała się w niego jak urzeczona.
Po chwili lama Unen uśmiechnął się do niej łagodnie i uczyniwszy jakiś znak w powietrzu wyrzekł słowa z Bhagawadgity:
— Bądź smakiem wód dla niego, blaskiem księżyca, ciepłem i światłem słońca, świętą sylabą księgi jego życia, słodkim dźwiękiem w powietrzu, którym oddycha, ogniem dla hartu jego serca i duszy...
Nawet nie spostrzegli, kiedy odszedł, jak gdyby roztopił się w powodzi słonecznej.
— Jaki to dziwny człowiek! — szepnęła Atri-Maja.
— Cudny człowiek! — poprawił ją Firlej. — Guru!... Czy pani wie, co to jest guru?
W milczeniu, ni to bojąc się słowami wyrazić to pojęcie, skinęła główką.
— Południe! — zawołała po chwili. — Mnisi już trąbią na modlitwę w „kiongu“. Lada chwila przybędzie mój ojciec!
Strona:F. A. Ossendowski - Pierścień z Krwawnikiem.djvu/179
Ta strona została uwierzytelniona.