Strona:F. A. Ossendowski - Pierścień z Krwawnikiem.djvu/181

Ta strona została uwierzytelniona.

staje się największą radością życia i, gdy rozwieje się, życie wyda się szarym, niepotrzebnym...
— I to mówi uczeń Sain-Noina, który dowodzi, że sam człowiek nawet jest złudzeniem! — uśmiechnął się Unen z udanym oburzeniem.
Doktór odpowiedział mu ciężkim westchnieniem.
Rozmowa przeszła wreszcie na inne tory. Firlej przekonał przyjaciela, że powinien pozostać w Singribari do czasu aż się skończy dochodzenie sądowe i zapadnie wyrok w sprawie Sobcowa.
— Przez ten czas zostanie też wydany wyrok i na mnie, Unenie... — zauważył.
— On już zapadł! — zaśmiał się cicho lama. — Nic go odmienić nie zdoła — to mówię ci ja, guru Unen! Taka była wola Wielkiego Ducha, byś po ten wyrok ze zgiełkliwej Ameryki przybył do zacisznego Tassgongu do źródła wiedzy, której zgłębić do dna nie sądzono ci, biały przyjacielu. Nie martw się jednak, gdyż Władca Świata każdemu człowiekowi jego własną wyznacza drogę.
— Mnie pozostawił On na bezdrożu czy na rozstaju, guru! — jęknął Firlej.
— Tak ci się tylko wydaje, cagan tała! — znowu zaśmiał się Unen. — Gdy słońce świeci w oczy — trudno jest znaleźć ścieżkę...
Umilkli, ale po chwili lama zaczął kreślić plan, w jaki sposób każe dostarczyć Firlejowi pozostawione przezeń rzeczy i książki w Tassgongu.
Doktór długo słuchał w milczeniu aż podniósł głowę i ruchem stanowczym wyciągając do Unena rękę powiedział:
— Dziękuję ci, guru, za wszystko! Jednak, cokolwiek by się stało, powrócę do waszego klasztoru i do końca doprowadzę swoje studia, po to tam pojechałem i obowiązek swój spełnić muszę!
— Jesteś mężczyzną, mocnym człowiekiem! — ucieszył się lama.
Przeszedł się kilka razy po izbie i zatrzymawszy się przed Firlejem dodał: