Miał łzy w oczach i rękami przyciskał kołaczące mu w piersi serce, wezbrane miłością i szczęściem.
— Ho-ho-ho-ho! — rozbrzmiewać poczęło po całym domu radosne szczekanie pieska, który oblatywał teraz wszystkie zakątki i wszędzie roznosił wieść, że stało się tak, jak było sądzone, gdyż ręka Twórcy i Sternika taki zapisała wyrok w nieznanych nikomu księgach przeznaczeń.
Oprzytomniawszy Firlej począł całować Atri po małych, opalonych rączkach i bełkotać słowa bezładne a gorące, serdeczne i szczere.
— Mów, mów jeszcze! — szeptała patrząc na niego spod przymkniętych powiek.
Więc mówił bez końca, w rozszalałym korowodzie słów zamykając cały swój świat, wszystko, co było w nim i dla niego najuczciwsze, najszlachetniejsze i najpiękniejsze.
A piesek ujadał już aż hen — pod „kiongiem“ i pod bramą północną, głosząc radosną nowinę narodzin wielkiego szczęścia.
Firlej z trudem opanował swój poryw i wzburzone nerwy.
Z zachwytem, a zarazem zakłopotaniem patrzał na ukochaną, szczęśliwą i zapłonioną dziewczynę.
— Atri — szepnął — zdaje mi się, że zachowałem się znów niestosownie...
— Od dwudziestu godzin naszej znajomości postąpiłeś po raz pierwszy zupełnie stosownie, najdroższy mój! — odpowiedziała pełnym miłości głosem.
— Pomyśl tylko, co się stało! — zawołał a w jego oczach odmalowało się przerażenie. — Teraz będę podwójnie, nie, sto razy więcej nieszczęśliwy!
— Jak to nieszczęśliwy? — podniosła łuki czarnych brwi. — Przecież kochasz mnie?
— Nad życie, nade wszystko! — potwierdził. — Ale jakżeż będę mógł teraz żyć bez ciebie. Nie widzieć ciebie i nie słyszeć twego głosu, którym powiedziałaś, że mnie kochasz? Jak będę żył dalej?
Strona:F. A. Ossendowski - Pierścień z Krwawnikiem.djvu/196
Ta strona została uwierzytelniona.