umieszczona kula grozi śmiercią i temu nieszczęśliwemu, i jemu samemu.
Wreszcie nacisnął cyngiel. Uczuł mocne szarpnięcie karabina i silne uderzenie w prawe ramię.
Nie zwrócił jednak na to uwagi, gdyż to, co ujrzał po strzale, napełniło go szaloną radością, ale nie tylko jego, bo kornak też począł klaskać w dłonie, a słoń przestępował z nogi na nogę, ni to wykonując jakiś taniec wojenny, i wydawał głośne, triumfujące trąbienie.
Celna kula doktora zerwała drapieżnikowi część czaszki.
Tygrys zrobił szalony skok, jak gdyby jakaś straszna siła podrzuciła go w powietrze, po czym padł na bok. Drgawki przebiegały mu od grubego karku aż do końca długiego ogona. Skóra marszczyła mu się i poruszała na bokach.
Nie wydawał jednak żadnego już dźwięku.
Leżał wyciągnięty, bezwładny.
Życie uchodziło powoli z potężnego ciała tygrysa.
Firlej przyjrzał się leżącemu człowiekowi.
Na okolonej kruczą, gęstą brodą ciemnej twarzy nieznajomego widniały sople i plamy krwi.
Cała prawa strona bogatego stroju była zbroczona krwią i poszarpana na strzępy.
Obok nieznajomego widniał przełamany w szyjce kolby karabin.
— Ktoby to mógł być? — zadawał sobie pytanie doktór i zaglądając na dół zamierzał zapytać o to tropiciela.
Zdumiał się, gdyż nie zobaczył już siwego Hindusa.
— Gdzież jest tropiciel? — spytał kornaka.
Ten przekonawszy się, że Hindusa nie ma przy słoniu, schwycił się oburącz za głowę.
— Czandra uciekł! Czandra uciekł!
— Czandra? — powtórzył Firlej. — Czy nie był to łowca Czandra z Singribari?
— Tak jest, sahibie! Czandra jest najlepszym tropicielem na cały Assam i Bengal! Zna on dżunglę na „terai“ wzdłuż i wszerz! Sahibie! Czy mogę powiedzieć, co wiem?
Strona:F. A. Ossendowski - Pierścień z Krwawnikiem.djvu/214
Ta strona została uwierzytelniona.