aż pewnego razy ujrzawszy wchodzącego do pokoju doktora podniósł zdrową rękę i grożąc pięścią syknął:
— Zginę tu, ale i Ghas-Bogra nigdy nie doczeka się spełnienia swoich marzeń!
— Co radża może wiedzieć o marzeniach władcy Rungpuru? — zauważył Firlej badawczo patrząc na chorego.
— Wiem wszystko, ale to już moja rzecz! Powiem tylko, że rungpurski radża nigdy nie będzie kierownikiem wyzwolenia Azji i — chwała za to Allahowi, gdyż Ghas-Bogra oddałby nas raz jeszcze pod władzę Brytanii!
Firlej usiadł przy nim i długo przyglądał się pacjentowi, usiłując przeniknąć jego myśli.
— No, tak! — mruknął wreszcie. — Myśl ludzka różnymi dąży drogami do jednego nieraz celu. Ghas-Bogra uważa, że Indie przy pomocy Wielkiej Brytanii mogą stać się drugim po Japonii państwem cywilizowanym i rozpocząć pertraktacje z Londynem o uznanie swej niezależności. Gdyby Indie osiągnęły to, dlaczego, pytam, nie mogłyby one pretendować do kierowania sprawą zjednoczenia ludów Azji?
Baab trząsł głową i mruczał:
— Mrzonki! Zbyt długa droga i niepewna!
— Pewniejsza niż wojna nieprzygotowanych ludów z flotą i armią Europy — odpowiedział Firlej przystępując do odwijania starego opatrunku.
W tym właśnie dniu, kiedy wynikła tak znamienna rozmowa, doktór po raz pierwszy wyraził swoje zadowolenie z wyglądu i stanu poszarpanego przez tygrysa ramienia.
— Dobrze... dobrze!... — mówił. — Krew znalazła już dla siebie inne drogi krążenia, więc rychło patrzeć rana zacznie się goić, a wtedy pomyślimy o nadaniu ramieniu piękniejszego wyglądu...
Baab-al-Madras wyrażał swoją radość, lecz spochmurniał, gdy do pokoju wszedł nagle Ghas-Bogra w towarzystwie małżonki.
— Cieszymy się, że dostojny gość nasz czuje się lepiej i że jest nadzieja na uratowanie jego ręki — oznajmiła łagodnym głosem „wielka, jasna pani“.
Strona:F. A. Ossendowski - Pierścień z Krwawnikiem.djvu/223
Ta strona została uwierzytelniona.