młodego lekarza, lecz i jako władca, troskający się o dobro ludu i cywilizacyjny rozwój swego państwa.
„Wielka, jasna pani“ i Atri-Maja, zasłuchane i porwane gorącą mową Firleja, potakiwały mu i czekały z pewnym niepokojem, co powie na to Ghas-Bogra.
Radża, stanowczy zawsze i szybko się decydujący, wypowiedział się krótko i wyraźnie:
— Niezawodnie, że właśnie tak należy postąpić. Zgadzam się z twoim projektem, Adolfie, i zajmę się jego przeprowadzeniem w radzie pałacowej! Możesz na mnie polegać, Ado! Polegać tak, jak na Atri!
— O, przepraszam! — oburzyła się dziewczyna. — Tak, jak na mnie na kimkolwiek bądź innym, Ada nie może i nie śmie polegać!
— A to dlaczego? — zaśmiał się radża.
— Dlatego, że na ciebie mogą mieć wpływ kapłani z wielkiej pagody Wisznu, wyższe kombinacje polityczne, kryzys, finanse kraju, a na mnie — nikt i nic! — odpowiedziała z mocą.
— Kochana, moja Atri! — szepnął gorąco doktór.
Dalszą rozmowę przerwał dyżurny oficer.
Stanął na progu i meldował:
— Jakiś człowiek z Kaszmiru stoi przed bramą pałacową i błaga, by dopuszczono go do białego lekarza, dostojny radżo! Przysięga, że ma do sahiba Firleja bardzo ważny interes i że znakomity lekarz będzie tym ucieszony...
— Proszę mi powiedzieć, jak wygląda ten człowiek? Czy nie jest wysoki, chudy, z siwą brodą i z pękiem amuletów na piersi? — spytał zaciekawiony Firlej.
— Tak jest, czcigodny panie! Opis zgadza się całkowicie! — odparł oficer brzęknąwszy ostrogami.
— To już wiem! — uśmiechnął się doktór. — Przed dwoma tygodniami przyprowadził mi on wnuka, chorego na jaglicę. Chłopak pomagał mu w przedstawieniach z kobrami[1]. Gdzieś nabawił się choroby, która szybko mu po-
- ↑ Najbardziej jadowita żmija — okularnik.