Strona:F. A. Ossendowski - Pierścień z Krwawnikiem.djvu/249

Ta strona została uwierzytelniona.




ROZDZIAŁ XIV.
ROZŁĄKA.

Już trzy miesiące minęły od dnia, w którym doktór Adolf Firlej powrócił do klasztoru w Tassgongu. Powrócił razem z Unenem, Dżałhandzy lamą i „Knoxem“, bo oddała mu go Atri, wierząc, że mądry piesek, przywiązany do nich obojga, stał się ich „maskotą“, talizmanem szczęścia.
Pierwszą troską zakochanego Firleja było ustalenie stałej komunikacji pomiędzy klasztorem a Singribari, pierwszą placówką poczty brytyjskiej. Dwa razy tygodniowo konny Tybetańczyk wyruszał z jego korespondencją do Singribari i przywoził mu wyglądane z upragnieniem listy Atri-Maji.
Czasami też sama kancelaria pałacowa w Rungpurze posyłała do Tassgongu swego gońca, obładowanego upominkami i grubą kopertą z listami Atri, „wielkiej, jasnej pani“, która serdecznie pokochała swego przyszłego zięcia, i radży opisującego szczegółowo wszystko, co się działo w jego państwie.
Pewnego razu w kopercie, dostarczonej mu z Rungpuru, Firlej znalazł list radży Balory.
Baab-al-Madras donosił, że już wyzdrowiał ostatecznie i może władać prawą ręką, która, chociaż znacznie słabsza od lewej, została jednak uratowana przez doktora. List wypełniony był wyrazami prawdziwej wdzięczności, różnych przysiąg i obietnic, ale dwie z nich najbardziej ucieszyły i wzruszyły Firleja.
— Zrozumiałem teraz podstęp i nikczemność moich bolszewickich doradców — pisał radża Balory. — Rozpędziłem ich więc na cztery wiatry, a gdy jeden z nich, nie