Japończycy zmrużyli czarne, przenikliwe oczy i kiwnęli głowami.
W godzinę po tej rozmowie posiliwszy się w jadłodajni, wszyscy powrócili do zajazdu i zaczęli układać się do snu.
Spali już twardym snem śmiertelnie znużonych ludzi, gdy nagle Japończycy zerwali się z posłania i poczęli wpatrywać się w ciemność. Skądś spoza ścian zajazdu dobiegały tu i, zda się, sączyły poprzez wszystkie szpary w ramach okien i drzwi jakieś basowe, drgające dźwięki.
— Co to jest? — pytali szeptem, tarmosząc hutuhtę, który chrapał głośno.
Dżałhandzy posłuchał chwilkę i odpowiedział sennym głosem.
— To sygnał do modlitwy o północy... Śpijcie... Om, mani padme hung! Wielki Buddo, opiekunie i doradco... Om, om, om! — z tymi słowami usnął na nowo i począł chrapać bełkocąc coś przez sen.
Strona:F. A. Ossendowski - Pierścień z Krwawnikiem.djvu/27
Ta strona została uwierzytelniona.