— Dostojny lamo Giantse, masz dłonie zwinne, jak u sztukmistrza z jarmarku noworocznego! I po co ci tyle pieniędzy, stary chciwcze? Masz już wątrobę większą niż u sarłyka, więc chyba nie pociągniesz długo. Nie masz nikogo na świecie, kto kochałby ciebie i kogo byś ty kochał lub choć lubił, więc nie potrzebujesz nikomu pozostawiać po sobie spadku! Ty tymczasem ciułasz i ciułasz złoto i srebro! Cha-cha-cha! Masz tyle tego, że żaden wielbłąd nie uniósł by na grzbiecie! Czy może chcesz, żeby ci zbudowano pomnik ze złota i srebra? Zostaw mi swoje skarby, bo ja przynajmniej wiedziałbym, co mam z nimi zrobić!
Czerwony lama burknął coś na swoje usprawiedliwienie, lecz młody człowiek o bujnych jasnych włosach nie słuchał go. Stał i z ciekawością przyglądał się drobnym postaciom Japończyków i olbrzymiemu Mongołowi.
— To dziwne! — mruknął po angielsku i zamaszystym krokiem podszedł do nieznajomych.
— Lekarze? — spytał krótko i zmrużył swe bystre, szare oczy.
Iwari i Sumbara nieznacznie porozumieli się z sobą nieuchwytnym spojrzeniem, zrozumiawszy, że wykręty nie zdadzą się na nic, a mogą nawet zaszkodzić.
— Tak jest! — odparł Iwari również po angielsku.
— Wojskowi lekarze? — padło znowu pytanie i wywołało nową wymianę spojrzeń pomiędzy Japończykami.
— Tak jest! — potwierdził Iwari.
— Cieszy mnie to, że właśnie japońscy lekarze zainteresowali się wspaniałymi wynikami doświadczeń lekarzy tybetańskich! — zawołał młody człowiek. — Cieszę się dlatego, że wnikliwy, niezdolny do pośpiechu umysł azjatycki łatwiej zgłębi to, co nam, ludziom białym, wydaje się tajemnicą nie do rozwiązania. Poza tym jestem szczęśliwy, że będę miał kolegów o cywilizacji, do której przywykłem i za którą tęsknię tu już czwarty rok!
Japończycy uśmiechając się uprzejmie kłaniali się coraz niżej i niżej, jak wymaga tego etykieta ich kraju.
Strona:F. A. Ossendowski - Pierścień z Krwawnikiem.djvu/30
Ta strona została uwierzytelniona.