dzieje waszego oręża pod sztandarami Napoleona, wasze walki o niepodległość i... jeszcze coś, co zadziwi pana zapewne...
— Nie mogę się domyślić — wtrącił Firlej.
— Waszego marszałka Piłsudskiego, kiedy jako prywatny człowiek, w roku 1905 przyjeżdżał do Japonii... Opowiadał mi o nim mój ojciec, który był adiutantem szefa sztabu generalnego w Tokio...
Doktór Firlej chwycił Japończyka za rękę i z uczuciem potrząsnął ją.
— Będziemy przyjaciółmi! — zawołał radosnym głosem.
Japończycy poczęli się znowu uśmiechać uprzejmie, kłaniać się i „wchłaniać“ powietrze. Nie przeszkadzały im jednak te etykietalne czynności w systematycznym myśleniu. Musieli wiedzieć wszystko o tym dziwnym europejczyku tak dawno przebywającym w klasztorze lamów-lekarzy.
— Więc przebywa pan tu już czwarty rok? — spytał wznosząc czarne oczy ku górze Sumbara. — Dla człowieka cywilizowanego to strasznie długi okres czasu na takim wygnaniu!
Firlej odpowiedział wesołym, beztroskim śmiechem.
— Prawdę powiedziawszy, to nie spostrzegłem nawet jak minęło trzy i pół lata! — zauważył. — Miałem szczęście! Dostałem się pod kierownictwo samego Sain-Noina!
Obaj lekarze zachowali się zupełnie spokojnie przy dźwięku tego nazwiska, ale za to Dżałhandzy, który uważnie przysłuchiwał się niezrozumiałej dlań rozmowie w obcym języku, drgnął nagle i ukląkł posłyszawszy nazwiska Sain-Noina. Klęcząc kiwał się, bił pokłony i powtarzał:
— Wielki mędrzec, błogosławiony syn Władcy świata — Sain-Noin! Sain-Noin!!
Japończycy ze zdumieniem patrzyli na wstrząśniętego czymś olbrzyma, lecz, wierni zasadom wschodniej dyskrecji, o nic nie pytali.
— Tak, koledzy! Jest to najgenialniejszy lekarz i najgłębszy mędrzec! — zachwycał się swym mistrzem Firlej. — Gdybym nie był lekarzem, a tylko z usposobienia Ameryka-
Strona:F. A. Ossendowski - Pierścień z Krwawnikiem.djvu/32
Ta strona została uwierzytelniona.