smuciliście mnie jednak, koledzy! Myślałem, że będę miał jeszcze dwóch cywilizowanych towarzyszy, tymczasem...
— Czy jest tu jeszcze ktoś z Europy? — z niezwykłą dla Japończyka żywością przerwał mu Iwari.
— Z Europy jak z Europy — uśmiechnął się Firlej — ale z Moskwy! Mimo, że jest bolszewikiem, w każdym razie jedyny biały człowiek, to też coś dla mnie znaczy!
— Dobry uczony? Lekarz? — zadali pytania w jeden głos Japończycy.
— Czy dobry — tego nie wiem, lecz w każdym razie niezmiernie śmiały z niego ryzykant! — zaśmiał się lekarz. — Michał Sobcow nie zawaha się, jak mi się zdaje, przed wycięciem pacjentowi kawała kory mózgowej lub całego serca!
Japończycy dyskretnym śmiechem wtórowali Firlejowi, lecz w oczach ich zapalały się raz po raz drapieżne i zimne ognie. Od czasu do czasu zwracali wymowne spojrzenia w stronę hutuhty, lecz, zdawało się, że lama nie spostrzega tego. Klęczał wciąż i w tej pozycji stał się podobny do Buddy z Kamakury. Miał nieruchomą, stężałą w niemej ekstazie twarz i przymrużone, napół przykryte ciężkimi powiekami czarne, jarzące się zawsze oczy.
Iwari zrobił jedno tylko spostrzeżenie, a mianowicie, że Dżałhandzy do najwyższego stopnia doprowadził i zaostrzył skupienie i że żadne słowo, najlżejsza zmiana wyrazu twarzy, ani najbardziej nieuchwytny ruch kogokolwiek z obecnych w poczekalni nie ukryje się przed nim i nie ujdzie jego uwagi.
Hutuhta posłyszał dobrze nazwisko Sobcowa a palce jego rąk, złożonych na kolanach zacisnęły się mocniej, chociaż nikt nie byłby w stanie spostrzec tego.
— Ciekawi bylibyśmy poznać tak śmiałego operatora — zauważył zupełnie spokojnym głosem Sumbara.
— Może uda mi się urządzić spotkanie z nim kolegów — powiedział Firlej — ale chyba dopiero jutro, bo Sobcow dziś o świcie wyjechał w góry na poszukiwanie jakichś ziół leczniczych, które gorąco polecał Sain-Noinowi przy leczeniu schorzeń wątrobianych. Trzeba panom wie-
Strona:F. A. Ossendowski - Pierścień z Krwawnikiem.djvu/34
Ta strona została uwierzytelniona.