Widocznie pundita był już uprzedzony o ich przybyciu, gdyż oznajmił, że pokoje gościnne od dawna są już przygotowane dla podróżników. W końcu uśmiechając się do kłaniających mu się raz po raz gości oznajmił, że za godzinę w jego pałacu przy świątyni odbędzie się narada, gdyż wszyscy jej uczestnicy już przybyli.
Firlej słuchał i dziwił się. Uświadamiał sobie, że zajęty swoją pracą, nie wie nic, co się dzieje w klasztorze, ukrytym w głębokiej dolinie na pograniczu Tybetu i Assamu, a tymczasem, jak nagle się przekonał, zachodziły tam ważne wypadki, w których on — biały człowiek i cudzoziemiec — nie mógł brać udziału. Cieszył się nawet z tego, bo i cóż wiązało go poza zainteresowaniem ich olbrzymią wiedzą empiryczną, opartą na odwiecznym eksperymentowaniu, z tymi ludźmi obcymi mu z ducha i przekonań Wschodu. Postanowił sobie trzymać się jeszcze bardziej na uboczu, żeby nie być zamieszanym w jakichkolwiek sprawach nie mających bezpośredniego związku z jego pobytem w Tassgongu. Jednocześnie jednak jakiś niewyraźny niepokój zakradł się do duszy młodego lekarza. Czuł się tak, jak gdyby nagle coś groźnego stanęło przed nim. Obejrzał się nawet instynktownie i naprężył wysportowane ciało, ni to przygotowując się do walki, ni to zrzucając z siebie jakąś męczącą zmorę.
Pundita Eher-balan, uznany przez mnichów za „hubiłgana“, w którym przebywała jedna z licznych duchowych odmian Buddy, porozumiawszy się z Japończykami, uśmiechnął się do Firleja i powiedział:
— Uczony Sain-Noin wychwalał mi gorąco białego brata, który jest mądrym lekarzem.
— Dostojny Ta-Emczi jest zbyt łaskaw dla mnie — z ukłonem odparł młody człowiek. — Moja wiedza jest kroplą wobec oceanu jego mądrości, doświadczenia i cudownego daru przewidywania!
Firlej dokładnie już poznał tajnie etykietalnych rozmów wschodnich i umiał się do nich zastosować.
Eher-balan oglądał tymczasem mieszkanie białego człowieka. Był tu po raz pierwszy, rzadko opuszczając swoje ko-
Strona:F. A. Ossendowski - Pierścień z Krwawnikiem.djvu/44
Ta strona została uwierzytelniona.